Szachty
-
DST
37.40km
-
Teren
3.00km
-
Czas
01:56
-
VAVG
19.34km/h
-
Sprzęt Cube Analog
-
Aktywność Jazda na rowerze
To był wyjazd jakiego mi było trzeba - krajoznawczo-refleksyjny, w spokojnym tempie. Zresztą wiejący zimny wmordewind raczej zniechęcał do ostrzejszej jazdy, a słońce pokazywało się tylko sporadycznie zza szybko pędzących chmur. Zacząłem ambientowo od klasycznego już "Lifeforms" grupy Future Sound Of London w słuchawkach. Podczas przeprawy przez ratajskie osiedla w kierunku Wildy natknąłem się na kawalkadę motocyklistów spod znaku Hell's Angels. Ale to nie ich motocykle zwróciły moją uwagę, tylko dziwny pojazd wyglądający jak przerobiony na limuzynę Hummer.
Na Wildzie nie zabawiłem długo, przebiwszy się przez dolny Łazarz pojechałem na Górczyn, przekroczyłem tory kolejowe ulicą Kopanina, przemknąłem nowym wiaduktem nad Głogowską i udałem się w kierunku Świerczewa. Tam mój trud został nagrodzony, bo czekał mnie malowniczy odcinek między szachtami. Szachty to glinianki - zalane wyrobiska gliny przy działających w XIX i XX w. cegielniach. Swoją drogą to ciekawe, że te poprzemysłowe zbiorniki wodne (gdyby w XIX w. był ruch zielonych to protestowali by pewnie na maksa przeciw ich tworzeniu) są teraz ważną częścią lokalnego ekosystemu i ostoją ptactwa. A zieloni protestowali (słusznie zresztą i z sukcesem) przeciwko ich naruszeniu podczas przebudowy Głogowskiej. Wąską ścieżką wśród stawów wyjechałem na tyły zabudowy przy ulicy Leszczyńskie, by już dynamiczniej (teraz nadeszła pora na kolejne odsłuchanie "Irreligious" Moonspella) pojechać do Lubonia. Potem wśród wiejącego wiatru i bez większych perturbacji wróciłem asfaltami do mej betonowej chatki.
Ale wróciłem bogatszy o krajobrazowe doznania, które można nabyć nie wyjeżdżając nawet z administracyjnych granic Poznania.
/