Szczytniki i Babki
-
DST
37.40km
-
Teren
5.00km
-
Czas
01:33
-
VAVG
24.13km/h
-
Sprzęt Cube Analog
-
Aktywność Jazda na rowerze
Cóż można robić 16 kwietnia? Prawdziwy twardziel, cyklista i Poznaniak jest w rozterce. Do zaliczenia jest przecież i maraton w Dolsku i mecz Lecha z Legią.
Ja nie uczestniczyłem w żadnej z wymienionych imprez (w jakim świetle mnie to stawia?!), a przed rodzinnym wyjazdem do ojczystego miasta Wacława z Szamotuł (wbrew plotkom nie urodził się we Wronkach :), miałem chwilę czasu na krótką wycieczkę. Zdecydowałem się na asfalty, chcąc eksplorować obszar na południe od lotniska w Krzesinach, gdzie tak haniebnie straciłem orientację podczas wspólnej wycieczki z Josipem do Kubalina.
Zaczęło się nieco ospale, prędkość nie przekraczała 30 km/h, wiosenne słońce miło świeciło, w słuchawkach trzeszczały elektroniczno-gotyckawe bity In Strict Confidence. Za ogródkami działkowymi w Krzesinach celowo skręciłem od razu na Szczytniki. Już poniewczasie zorientowałem się, że manewr ten oznacza, że - o ile nie chcę jechać do Sypniewa - muszę na własną rękę sforsować rzeczkę Głuszynę. Jadąc chwilę wzdłuż jej koryta znalazłem po chwili całkiem dogodną przeprawę :)
Tak sforsowawszy ten ciek wodny bez znaczenia strategicznego, musiałem jeszcze przebić się przez zagajnik, by wyjechać na tyły zabudowań w Koninku i od razu odnaleźć czerwony szlak rowerowy. Potem już bez większych kłopotów dojechałem do Daszewic, minąłem Babki, dojechałem do Czapur i zadowolony z siebie wjechałem Starołęcką do Poznania i przez Minikowo i Obodrzycką wróciłem do domu.
src="