Po Poznaniu
-
DST
45.03km
-
Czas
02:01
-
VAVG
22.33km/h
-
Sprzęt Cube Analog
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś od rana słońce się nie pokazało, choć miało być ciepło. Po obowiązkowej jajecznicy na śniadanie, niezrażony brakiem słońca, zabezpieczony przed wiatrem moją kurteczką w kolorze gejowo-wiśniowym, ruszyłem przed siebie. Dopiero po kilku minutach pedałowania Kurlandzką zdecydowałem, gdzie dziś pojadę. Wymyśliłem sobie taki szybki tour de Poznań.
Jak zwykle, zachwycałem się urodą i brzydotą mego rodzinnego miasta. I jak zwykle, czymś mnie ono zaskoczyło!
Po przebiciu się przez ratajskie blokowiska, wjechałem "we Wildę". A na Wildzie wiadomo - kamienice sprzed I w.ś., ale także trochę budownictwa międzywojennego i powojennego. Dla mnie perełką jest piękny (wg mnie) i modernistyczny (chyba) w formie wieżowiec przy ul. 28 Czerwca 1956, przed szpitalem ortopedycznym.
Dalej jechałem po wildeckich zakątkach po drugiej stronie jej głównej arterii. I tu oto natknąłem się na ciekawe graffiti koło placu zabaw przy ul. Garczyńskiego.
Tuż przed strategicznym skrętem w Św. Czesława (i dalej na Stary Rynek przez Rybaki i Półwiejską) zadzwonił do mnie Josip. Kolejny raz nie udało się nam umówić, bo jak to zazwyczaj bywa, ja lubię sobie wyjść na rower rano i przedpołudniem, a Josip trochę później. No ale nic to, co się odwlecze, to nie uciecze!
Po przejechaniu Starego Rynku była Cytadela. Wjechałem tam wąwóz wzdłuż dawnych obwarowań i tak się zakręciłem, że objechałem ją dookoła, choć planowałem wyjechać na wysokości Gronowej. Musiałem więc zawrócić Winogradami, aby przebić się potem przez Os. Pod Lipami w stronę Bonina. Na Boninie ufociłem majestatyczne wieżowce wzdłuż ul. Witosa, wiekowo chyba zbliżone do tego na Wildzie.
Potem była Rusałka, Ogrody, Swoboda, Marcelińska, Promienista, nieco Łazarza (bez zdjęć tym razem) i powrót Królowej Jadwigi. Powrót ten był paskudny, jako że jechałem jak samochód i co chwila stawałem na czerwonych światłach, grrr. Następny wypad będzie za miasto, bez zatrzymywania się co chwila!
/
komentarze
To graffiti na Garczyńskiego rzeczywiście wymiata. Mnie na Widzie chyba najbardziej zachwyca ul. Poplińskich, zresztą musiałeś ją dziś przecinać... I jeszcze bardzo lubię okolice mojego liceum i kościoła Zmartwychwstańców, i oczywiście Powstańczą:)
Koniec końców nie wybrałem się dziś nad Kierskie, skoro nie było komu pokazywać moich szlaków, he he.