Szreniawa
-
DST
48.11km
-
Teren
15.00km
-
Czas
02:13
-
VAVG
21.70km/h
-
Sprzęt Cube Analog
-
Aktywność Jazda na rowerze
Moim marzeniem jest obudzić się kiedyś rześkim we wczesny sobotni poranek i pocisnąć konkretnie od bladego świtu do południa, a przez resztę dnia zasłużenie (przynajmniej jeśli chodzi o spalanie kalorii...) się byczyć. Ale tym razem się nie udało! Wyjechałem dopiero ok. 10.
Zainspirowany niedawną trasą Josipa, chciałem sprawdzić, gdzież jest ta wieża widokowa w Szreniawie, a przy okazji przejechać się po dłuższej przerwie nadwarciańską trasą Luboń - Puszczykówko.
Zaczęło się przyjemnie, słońce grzało, ale wietrzyk chłodził, nie czuło się upału, tak jak później popołudniu. Bez problemów przejechałem znaną do znudzenia trasę: Kurlandzka - Obodrzycka (nareszcie równa, bo drogowcy wylali nowy asfalt) - Forteczna - most kolejowy na Starołęce - Dębina i wzdłuż Dolnej Wildy do Lubonia. W Luboniu odbija się w lewo, by ulicami 3 Maja i Rzeczną dotrzeć nad Wartę. Kiedy tak się jedzie, warto zwrócić uwagę na wąskie łaty świeższego asfaltu, ślad po budowie kanalizacji sanitarnej. Swego czasu składałem (z dobrym skutkiem) wnioski o pożyczkę z WFOŚiGW na tę inwestycję :)
Trasa wzdłuż Warty jest bardziej niż zwykle zapiaszczona, co składam na karb nie tylko suchej aury w ostatnich tygodniach, ale także wczesnowiosennych powodzi - Warta musiała nieść wtedy dużo mułu, bo piaszczystych łach jest więcej niż zwykle. Ale da się jechać, mimo wszystko. Po drodze mija się powstający kompleks niskich bloków Warta Park. Ciekawi mnie bardzo, w kontekście wspomnianych powodzi, czy znajdą się nabywcy tych mieszkań. Jak dla mnie, garaże i piwnice będą na bank mniej lub bardziej zalewane co jakiś czas.
Po przecięciu ul. Romana Maya, szlak rowerowy wiedzie wzdłuż stawu o uroczej nazwie Kocie Doły. Jest to chyba jakieś starorzecze Warty, ale ja się nie znam...
Tak czy siak, po minięciu Kocich Dołów wjeżdża się do lasu, stanowiącego niejako forpocztę kompleksów leśnych Wielkopolskiego Parku Narodowego. Szlak po drodze mija dawne stanowisko promowe, by potem prowadzić wzdłuż meandrującej Warty. Warta nie jest królową polskich rzek, ale potrafi być malownicza. Zarówno, kiedy jest szeroko rozlana pod Rogalinkiem i Śremem, jak i wtedy, kiedy meandruje między skarpami, tak jak na odcinku w okolicach Wiórka i Puszczykówka właśnie. Podziwianie widoków nie przychodzi bezboleśnie, bo tyłek ma się wytrzęsiony na rozlicznych wykrotach. Na piaszczystych nadrzecznych skarpach króluje bowiem sosna, rzucająca pod koła szyszki i wystawiająca korzenie. A że ścieżka to - jak mawiają fachowcy - singiel (single track), to ominąć ich nie sposób. Ale ten kto lubi, tak jak ja, zapach igliwia i żywicy, potrafi sosnom to wybaczyć :)
Dzięki rekonesansowi Josipa wiedziałem, że oba mostki na dopływach Warty są przejezdne i bez problemu dojechałem do Puszczykówka, gdzie odbiłem w stronę stacji kolejowej, by następnie zawrócić nieco na północ i po krótkiej jeździe drogą rowerową wzdłuż drogi nr 430 odbić w stronę Wirów. Tu znowu zaczęło być malowniczo za sprawą rzeczki Wirenki, która spływa do Warty dolinką o dość stromych zboczach. Od strony drogi są na nich ciekawie wkomponowane w zbocza domy jednorodzinne, po drugiej stronie widać łąki i biegnące po nich słupy wysokiego napięcia.
Po drodze przejeżdża się pod biegnącymi nasypem torami na trasie do Wolsztyna, które potem (as if by magic :) biegną wykopem, który - po tym jak odbiłem z Wir w kierunku Szreniawy, wziąłem za dolinę Wirenki. Polna droga, łącząca Wiry ze Szreniawą, wiedzie po morenowym wyniesieniu. W południowym słońcu, przy bezchmurnym niemal niebie, widać było z niego majaczący w dali Poznań, a konkretnie jego tzw. skyline. Z łatwością można dostrzec stadion, PFC i Andersię, punktowiec Uniwersytetu Ekonomicznego, a na pierwszym planie Osiedle Kopernika (koniec świata, wiatr zawraca, słońce znika...). Mój Samsung Monte ze swoimi 3,2 milionami pikseli nie dał niestety rady oddać głębi tego widoku. A szkoda.
Rzeczoną polną drogą dojechałem do budowanego osiedla domków jednorodzinnych w pobliżu torów kolejowych, które w międzyczasie znowu zaczęły znowu prowadzić po niewysokim nasypie. Za nimi zobaczyłem wieżę widokową. Uznawszy to za spełnienie celu wycieczki (bo wchodzić i tak nie miałem zamiaru), odbiłem w stronę Komornik, by następnie asfaltem (wzdłuż drogi nr 5, a potem przez Świerczewo i Dębiec) wrócić do domu.
Podsumowując: fajna wycieczka, a pełne słońce pomogło wydobyć piękno podpoznańskiego krajobrazu. I nawet zdygany specjalnie nie byłem po powrocie, spokojnie dałem radę parę bronków wieczorem w Szamotułach zrobić :)
Malownicza Warta
Starorzecze
Linia wysokiego napięcia w okolicach Szreniawy