Wokół jeziora Skrzyneckiego
-
DST
50.40km
-
Teren
16.00km
-
Czas
02:08
-
VAVG
23.62km/h
-
Sprzęt Cube Analog
-
Aktywność Jazda na rowerze
W ciągu dnia wycieczka do Wschowy przez Przemęt. W Przemęcie piękny, przyklasztorny barokowy kościół. A we Wschowie w kościołach msze, a muzeum nagrobków zamknięte. Klops! Ale za to ratusz ładny, a samo miasto całkiem urocze.
Wieczorem pocisnąłem sobie w stronę Skrzynek i objechałem jezioro - nie planowałem tego, ale mnie jakoś zniosło na drogę serwisową wzdłuż S11 po wschodniej stronie jeziora, więc po objechaniu jego południowego krańca skręciłem do Mościenicy i pojechałem wzdłuż brzegu zachodniego. Tam znalazłem czerwony szlak, który wyniósł mnie do gruntowej arterii Kamionki - Mieczewo. Jechało się zupełnie dobrze - pogoda jesienna (skoro są transseksualiści, to pory roku mogą być też transsezonowe i latu A.D. 2011 wydaje się, że jest jesienią :p ), deszczyk trochę dopadł mnie w lasie między Skrzynkami a Kamionkami, ale nie zmokłem. Na początku jechałem, jak na mnie, ostro (avg > 25 kmh), ale gdzieś tak od Szczytników w drodze powrotnej (ok. 40 km) już spuchłem i nie udało mi się utrzymać tempa.
Słuchałem kolejno Entombed "Clandestine" (rok wydania 1991 - old school jak się patrzy), następnie Death "Symbolic" (1995) i na koniec troszkę pobratymców Entombed - Edge Of Sanity "The Spectral Sorrows" (1993). Muzyka mej nastoletniości, ech!
A wyjazd wypada zadedykować Chuckowi Schuldinerowi z Death (RIP!). Szkoda, że Go już nie ma z nami - był wirtuozem gitary, wprowadził jazzowe melodie do death metalu, a zarazem daleki był od jakiegoś ideologizowania i satanistycznych pierdół.
CHUCK SCHULDINER 1967 - 2001