Aus Samtern
-
DST
45.70km
-
Teren
8.00km
-
Czas
01:49
-
VAVG
25.16km/h
-
VMAX
39.70km/h
-
Temperatura
15.0°C
-
HRmax
160( 85%)
-
HRavg
130( 69%)
-
Kalorie 1094kcal
-
Sprzęt Cube Analog
-
Aktywność Jazda na rowerze
W niedzielę obyło się bez kaca, bo z soboty na niedzielę było całkiem kulturalnie. Hitem wieczoru (poza stałym jego punktem, czyli piwem) było doskonałe włoskie Pinot Grigio oraz makaron z szynką parmeńską po poprawkach. Poprawki polegały na zastąpieniu szynki parmeńskiej szynką szwarcwaldzką, a oliwy swojskim olejem rzepakowym oraz paroma łyżkami marynaty do czosnku w zalewie ("zamiast baraniny - wieprzowina, zamiast kus kus - kluski śląskie" z jakiego polskiego serialu jest ten cytat? przewidziano nagrodę!).
Tak więc w niedzielę byłem rześki, droga powrotna odbyła się bez zakłóceń. Jechało się równie przyjemnie jak w sobotę.
W Baborówku rozczuliła mnie 10-letnia chyba dziewczynka, która szła pieszo przez przejazd kolejowy. Kiedy doszła do torów stanęła jak wryta. Wychyliła głowę do przodu, uważnie rozejrzała w obie strony, a dopiero potem poszła dalej. Kolejny argument, żeby przenigdy nie przechodzić na czerwonym przy dzieciach i dawać zły przykład :)
Kiedy dojechałem na Kierskie zaczęło się to, co było do przewidzenia, czyli tłumy poznaniaków na niedzielnym spacerze. Byli rowerzyści, piesi z kijkami, pary z wózkami, byli biegacze... z całej tej plejady warto odnotować panią ok. 60 lat na wypasionym rowerze typu cruiser, faceta który były omotany zaprzęgiem, a przed nim szły dwa młode husky oraz dwie panie, które wiozły swoje pieski w koszykach przy kierownicy.
Wracałem tym razem nie wzdłuż Malty, ale przez Stary Rynek, żeby wyhaczyć jakąś knajpę na niedzielny obiad z żoną. I trafiłem bez pudła, bo w oczy mi wpadła restauracja bretońska na Wronieckiej. Ponieważ rozpocząłem akcentem kulinarnym, puentą niech też będą kulinaria, czyli pyszne galettes z mąki gryczanej (rodzaj naleśnika ze słonym nadzieniem), które potem tam zjedliśmy z żoną. Bardzo dobre, polecam wszystkim!
Przerwa nad Rusałką