Z Szamotuł przez Objezierze
-
DST
53.80km
-
Teren
18.00km
-
Czas
02:20
-
VAVG
23.06km/h
-
HRavg
120( 63%)
-
Kalorie 1183kcal
-
Sprzęt Cube Analog
-
Aktywność Jazda na rowerze
Kolejny udany wieczór w Szamotułach - dobre towarzystwo, dobry kebab, dobre wino i w dodatku Dania zagrała na nosie tym pomarańczowym superstarom (nazwiska nie grają, jak mawiał śp. trener Górski!). W drodze powrotnej szwagier odprowadził mnie kawałek, pokazując fajną drogę do miejscowości Objezierze. Po drodze były ze 2 lub 3 podjazdy, niezbyt wymagające, ale zawsze to miłe urozmaicenie. Sama droga na przemian gruntowa (ale niezbyt wyboista) lub mało uczęszczany asfalt. A na horyzoncie piękne wielkopolskie krajobrazy - łagodne morenowe wzniesienia, na nich pola uprawne, szpalery drzew, a czasem zwarty las. Nie zabrakło też sadzawki z wściekle kumkającymi żabami (choć wczoraj mijałem jeszcze głośniejszy staw w Żydowie). Rozstaliśmy się we wsi Nieczajna, skąd pomknąłem niemal w linii prostej na południe, dojeżdżając dość szybko do Pawłowic, by potem przez Kiekrz, Strzeszyn, Sołacz, wzg. Św. Wojciecha itd dotrzeć do centrum miasta.
Na rynku roiło się od kolorowych Chorwatów i Irlandczyków. Dość sympatycznie to wyglądało. Mniej sympatycznie za to wyglądała dawna pętla na Lecha, która przestała być pętlą. Ruch tramwajowym przez GTR został wczoraj przywrócony, ale linia na Franowo nadal nieczynna, a przystanek i ścieżki na Lecha są w stanie półsurowym. Niezbyt pięknie to wygląda - tyle czasu to robili, a nawet z kostką brukową nie mogli zdążyć przed otwarciem trasy (i to otwarciem tego, co już było). Ech.