Maj, 2011
Dystans całkowity: | 451.72 km (w terenie 56.00 km; 12.40%) |
Czas w ruchu: | 19:17 |
Średnia prędkość: | 21.70 km/h |
Maksymalna prędkość: | 45.16 km/h |
Liczba aktywności: | 14 |
Średnio na aktywność: | 32.27 km i 1h 36m |
Więcej statystyk |
Z żoną na spacer, part three
-
DST
20.60km
-
Sprzęt Cube Analog
-
Aktywność Jazda na rowerze
Stwierdzam, że dla wyjazdów z żoną nie będę podawać czasu wycieczki, żeby średnia prędkość wycieczki nie zmniejszała mojej "overall" średniej prędkości.
Gwoli sprawiedliwości muszę dodać, że ma lepsza połowa sprawnie podjechała pod górę ulicą Łęgi Dębińskie od Dolnej Wildy do Saperskiej. Myślę, że na Osową też podjedzie. Pora zatem pojechać wspólnie w okolice Puszczykowa!
Powiedziałem jej, że podjazd na Osową jest tak samo stromy, ale tylko dwa razy dłuższy i chyba znowu skłamałem... Ajem iwil.
Po Poznaniu
-
DST
45.03km
-
Czas
02:01
-
VAVG
22.33km/h
-
Sprzęt Cube Analog
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś od rana słońce się nie pokazało, choć miało być ciepło. Po obowiązkowej jajecznicy na śniadanie, niezrażony brakiem słońca, zabezpieczony przed wiatrem moją kurteczką w kolorze gejowo-wiśniowym, ruszyłem przed siebie. Dopiero po kilku minutach pedałowania Kurlandzką zdecydowałem, gdzie dziś pojadę. Wymyśliłem sobie taki szybki tour de Poznań.
Jak zwykle, zachwycałem się urodą i brzydotą mego rodzinnego miasta. I jak zwykle, czymś mnie ono zaskoczyło!
Po przebiciu się przez ratajskie blokowiska, wjechałem "we Wildę". A na Wildzie wiadomo - kamienice sprzed I w.ś., ale także trochę budownictwa międzywojennego i powojennego. Dla mnie perełką jest piękny (wg mnie) i modernistyczny (chyba) w formie wieżowiec przy ul. 28 Czerwca 1956, przed szpitalem ortopedycznym.
Dalej jechałem po wildeckich zakątkach po drugiej stronie jej głównej arterii. I tu oto natknąłem się na ciekawe graffiti koło placu zabaw przy ul. Garczyńskiego.
Tuż przed strategicznym skrętem w Św. Czesława (i dalej na Stary Rynek przez Rybaki i Półwiejską) zadzwonił do mnie Josip. Kolejny raz nie udało się nam umówić, bo jak to zazwyczaj bywa, ja lubię sobie wyjść na rower rano i przedpołudniem, a Josip trochę później. No ale nic to, co się odwlecze, to nie uciecze!
Po przejechaniu Starego Rynku była Cytadela. Wjechałem tam wąwóz wzdłuż dawnych obwarowań i tak się zakręciłem, że objechałem ją dookoła, choć planowałem wyjechać na wysokości Gronowej. Musiałem więc zawrócić Winogradami, aby przebić się potem przez Os. Pod Lipami w stronę Bonina. Na Boninie ufociłem majestatyczne wieżowce wzdłuż ul. Witosa, wiekowo chyba zbliżone do tego na Wildzie.
Potem była Rusałka, Ogrody, Swoboda, Marcelińska, Promienista, nieco Łazarza (bez zdjęć tym razem) i powrót Królowej Jadwigi. Powrót ten był paskudny, jako że jechałem jak samochód i co chwila stawałem na czerwonych światłach, grrr. Następny wypad będzie za miasto, bez zatrzymywania się co chwila!
/
Z Młodym przez chęchy i asfalty
-
DST
50.20km
-
Teren
18.00km
-
Czas
02:34
-
VAVG
19.56km/h
-
Sprzęt Cube Analog
-
Aktywność Jazda na rowerze
Młodszy mój brat zapragnął poznać czym smakuje życie cyklisty. I poznał!
A smakuje ono muchami w gębie, piaskiem pod kołami i wiejącym wmordewindem. Nie poddał się jednak, był z niego, wg jego własnych słów, "twardy słowian, a nie miętka nindża". Tak czy siak, 50 km udało się zrobić, co jest niezłym wyczynem, zważywszy na raczej stacjonarny tryb życia Młodego.
Trasa wiodła nas wzdłuż Cybiny do skraju Swarzędza, tajemniczym skrótem do Spławi, wiaduktami przez chlubę GDDKiA (niekulczykowa część A2 i S11), szczęśliwym skrótem przez ogródki (bylibyśmy zgubieni, gdyby nie miły pan oliwiący furtkę, którą przy okazji nam odkluczył) do Koninka. W Koninku wybraliśmy dłuższy wariant powrotny do Głuszyny (przez Daszewice i Babki, a nie Sypniewo). Ostatecznie Głuszynę minęliśmy z prawej, korzystając z od Babek z czerwonego szlaku rowerowego, który wyprowadził nas do Minikowa, a potem do domu.
Oto i ja w pełnej rowerowej krasie!
A to majaczące na horyzoncie bloki tzw. górnego tarasu Rataj. Rataje to ponoć drugie, po warszawskim Ursynowie, blokowisko w Polsce.
/
Na Dziewiczą po raz wtóry
-
DST
33.10km
-
Teren
8.00km
-
Czas
02:05
-
VAVG
15.89km/h
-
Sprzęt Cube Analog
-
Aktywność Jazda na rowerze
Niedzielno pierwszomajowa wycieczka na Dziewiczą Górę z żoną i bratem. Pogoda ładna, słońce świeciło, ale miejscami wiał zimny wiatr. Wieża obserwacyjna na szczycie była dostępna, więc skorzystaliśmy. Widoki przy słonecznym i bezchmurnymi niebie bardzo fajne. W drodze powrotnej żona złapała panę, ku swemu oburzeniu odkrywając, że przyczyną nie był gwóźdź (co usprawiedliwiałoby przebicie nowej opony), ale jakaś materia organiczna, coś jak kolec od róży.
/