Lipiec, 2011
Dystans całkowity: | 501.80 km (w terenie 98.00 km; 19.53%) |
Czas w ruchu: | 18:47 |
Średnia prędkość: | 21.93 km/h |
Maksymalna prędkość: | 38.00 km/h |
Liczba aktywności: | 13 |
Średnio na aktywność: | 38.60 km i 1h 52m |
Więcej statystyk |
Drzewa, drzewa, drzewa
-
DST
55.60km
-
Teren
15.00km
-
Czas
02:32
-
VAVG
21.95km/h
-
VMAX
38.00km/h
-
Temperatura
28.0°C
-
Sprzęt Cube Analog
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dzisiaj wyjechałem z określonym planem - dojechać do Rogalina (nie Rogalinka!). A że wyjechałem dość wcześnie (tuż po 15), to prażyłem się w słońcu, na szczęście doznając jednak również zbawiennego wietrzyku podczas mocniejszego pedałowania.
Ponieważ jednak nie chciałem powtarzać wczorajszej trasy przez Daszewice, tym razem pojechałem przez Szczytniki i Kamionki. Do Kamionek dotarłem już nieco zmordowany. Z lubością zaległem więc w lesie, który trzeba pokonać przebijając się do Rogalina. Pedałowałem już mniej żwawo, co pozwoliło mi podziwiać leśne widoki (las w tym miejscu nie jest tak zdominowany przez sosny jak w okolicach Daszewic i Szczytników). Leśna droga z Kamionek prowadzi do Mieczewa, które jest już parę kilometrów na wschód od Rogalina. Nie chcąc błądzić po polnych drogach, zdecydowałem się pojechać drogą nr 431.
Droga ta na odcinku Kórnik - Mosina obfituje w leśne ssaki, kobiety pracujące (jak zwał tak zwał). Faktycznie, minąłem ich parę po drodze, skromnie odwracając głowę (słońce z pewnością odbijało się na obrączce jaką miałem na palcu).
Kiedy dotarłem do Rogalina, z satysfakcją stwierdziłem, że mimo popołudniowej pory, jest tam sporo zwiedzających (bo tak powinno być!). Zdecydowałem się więc, po minięciu monumentalnego mauzoleum Raczyńskich, zagłębić się w stronę starorzecza Warty i od południa objechać kompleks pałacowo-parkowy.
Już na samym początku natknąłem się na malowniczy obiekt - samotne drzewo pośród łąki.
Jadąc dalej, znalazłem się na podmokłej łące między dwoma starorzeczami. Mimo, że jechałem trawiastą ścieżką, koła wyraźnie zrobiły się mokre. Znalazłem się na tym samym brzegu, co samotny dąb, tak chętnie oglądany przez wszystkich, którzy z parku przy pałacu schodzą nad wodę (miałem i ja jego zdjęcie zrobione z tamtej perspektywy, ale nie mogę go teraz znaleźć). Myśli o dębie jednak nie zaprzątały mnie zbytnio, gdyż rozpaczliwie poszukiwałem przejazdu z powrotem, w stronę Rogalina. Na swoje szczęście znalazłem takowy, całkiem solidny i budzący zaufanie. Jako blokers, betonowi ufam :)
Potem z niejakim mozołem podjechałem pod górę, do drogi nr 431. Jaki był kąt nachylenia nie bardzo wiem, może kiedyś zapytam się Josipa. Ja znam tylko 3 rodzaje procentów (orientacyjnie: 5% piwo, 12% wino, 40% wódka).
Już po wyjeździe z Rogalina, natknąłem się na smutny widok uschniętych dębów na skraju lasu. W necie znalazłem zdjęcia, na których jeszcze trochę kwitły...
O reszcie drogi zmilczę - jechałem kompletnie sflaczały, tylko momentami udawało się utrzymywać >25kmh. Ale dojechałem. Na pokrzepienie, jako że droga nie była stroma, wybrałem 5%.
Rogalinek i Puszczykowo
-
DST
50.90km
-
Teren
20.00km
-
Czas
02:23
-
VAVG
21.36km/h
-
VMAX
35.20km/h
-
Temperatura
28.0°C
-
Sprzęt Cube Analog
-
Aktywność Jazda na rowerze
Sobota była upalna. Na szczęście większość dnia spędziłem w zacienionych miejscach i dopiero późnym popołudniem wyszedłem na rower, kiedy pojawiły się chmury i słońce już nie prażyło tak mocno, choć nadal temperatura była wysoka.
Pomimo krótkiej rozgrzewkowej wycieczki we wtorek, początek trasy był trudny. Nie mogłem nawet utrzymać marszowego tempa 28-30 kmh na asfaltowej drodze. Ale nie poddałem się i po jakiejś godzinie byłem już rozgrzany i mogłem jechać całkiem przyzwoicie. Czułem jednak, jak nogi ślizgają mi się na pedałach. Czas najwyższy kupić SPD! Ale to w następnym okresie rozliczeniowym karty kredytowej, razem z nowymi oponami (bo te obecne niedługo będą gładkie jak nogi mej żony po depilacji), w bieżącym okresie mam zaplanowane inne wydatki :)
Trasa wiodła na południe od Poznania. Ścieżkę rowerową porzuciłem w Daszewicach, gdzie skręciłem w drogę do Rogalinka. Fajny szlak, początkowo wiódł wśród łanów zbóż, widać było kolonie nowych domów w Kamionkach i Daszewicach, ścianę lasu osłaniającą Rogalinek, a nad wszystkim dominowały potężne słupy energetyczne. A do tego zachodzące słońce. Zdjęcia tego nie oddają w pełni, ale mimo to je załączam. Powrót wiódł przez Puszczykowo, częściowo asfaltami, ale też trochę szlakiem nadwarciańskim. W drodze powrotnej pedałowałem już dość żwawo, choć przy końcówce już wyraźnie osłabłem.
Malta, Antoninek i Komandoria
-
DST
15.00km
-
Sprzęt Cube Analog
-
Aktywność Jazda na rowerze
Pierwsze wyjście na rower po dłuższej przerwie spowodowanej wakacyjnym wyjazdem i chorobą. Zupełnie lajtowo, bo z żoną. Akurat nad Maltą grał Habakuk, supportujący Manu Chao La Venturę. Ten ostatni zespół słyszeliśmy zresztą później w nocy, nie ruszając się z domu - wszelkie koncerty nad Maltą słychać bowiem na Os. Rusa całkiem dobrze, stety lub niestety :)
Z powodu koncertu i tłoku na drodze wokół Malty, pojeździliśmy sobie po Antoninku, wracając do domu przez Komandorię, zahaczając o zachodni kraniec Malty.