Irulon prowadzi tutaj blog rowerowy

Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2011

Dystans całkowity:501.80 km (w terenie 98.00 km; 19.53%)
Czas w ruchu:18:47
Średnia prędkość:21.93 km/h
Maksymalna prędkość:38.00 km/h
Liczba aktywności:13
Średnio na aktywność:38.60 km i 1h 52m
Więcej statystyk

2xMalta

  • DST 17.50km
  • Czas 00:50
  • VAVG 21.00km/h
  • Sprzęt Cube Analog
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 31 lipca 2011 | dodano: 31.07.2011

Po niedzielnym obżarstwie dwie wieczorne rundki wokół Malty. Nie bardzo chciało mi się pedałować, chyba większość energii straciłem podczas porannego pobytu na siłowni.
Asfalt nie był do końca wyschnięty, asekuracyjnie zwalniałem podczas przejeżdżania przez kałuże.



Piękna jesień tego lata

  • DST 39.60km
  • Czas 01:38
  • VAVG 24.24km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • Sprzęt Cube Analog
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 30 lipca 2011 | dodano: 31.07.2011

Wczoraj mżyło od rana, ale - choć chmury pozostały - deszcz przestał siąpić wieczorem, a asfalt osiągną satysfakcjonujący mnie poziom suchości.
Korzystając więc z tej pięknej jesiennej aury (piszę to bez ironii, gdyż jesień to moja ulubiona pora roku!), wybrałem się na wycieczkę. Z uwagi na nieco jednak niepewną pogodę nie opuściłem granic Poznania, snując się po śródmieściu. Najpierw była Malta (przejezdna, spacerowiczów niewielu), potem most Rocha, Krakowska, most Dworcowy, Łazarz, Grunwald i Kopernika, a następnie Junikowo, Świerczewo, Dębiec, Mostowa i znowu Malta.

Dwie pocztówki z Poznania - z pięknym, szarym niebem jako tłem.





Interwały

  • DST 20.50km
  • Czas 00:54
  • VAVG 22.78km/h
  • Sprzęt Cube Analog
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 29 lipca 2011 | dodano: 31.07.2011

Spotkanie z Josipem, który przed maratonem ćwiczył interwały - podjeżdżając ulicę Pochyłą i zjeżdżając wzdłuż Fortecznej. Padał lekki deszcz, co było nieco uciążliwe, aczkolwiek można powiedzieć, że dodawało uroku ćwiczeniom.
W zasadzie to przyjechałem, żeby się zobaczyć z Josipem, z którym się ostatnio widziałem wieki temu. Gdyby nie to, nie wyściubiłbym nosa z domu w taką pogodę :)
Po treningu pojechaliśmy jeszcze umyć rower i stojąc pod wiatą myjni ręcznej się zagadaliśmy. I to tak, że kiedy wracaliśmy zaczął lać konkretniejszy deszcz i wtedy właśnie najbardziej zmokłem.



Na skraj WPN

  • DST 45.10km
  • Teren 7.00km
  • Sprzęt Cube Analog
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 24 lipca 2011 | dodano: 31.07.2011

Wycieczka z ojcem, który ruszył dzielnie, pomimo nieszczelnej dętki. Dojechaliśmy tak - poprzez most Królowej Jadwigi i potem wzdłuż Warty aż do okolic Kątnika (miejsca dawnej przeprawy promowej przez Wartę na wysokości wsi Czapury i Wiórek). Tam zaczęło już być nieprzyjemnie, bo koło zaczynało flaczeć coraz szybciej. Odbiliśmy więc do Łęczycy, skąd tata wrócił asfaltami do siebie, z konieczności pompując koło co jakiś czas.
Ja z Łęczycy odbiłem w stronę Wirów, skąd pojechałem ulicą Szreniawską. Ulica to może zbyt szumne określenie, gdyż po deszczu wygląda ona mniej więcej tak:




Ale mimo wszystko warto się nią przejechać, gdyż biegnie ona po lekkim wzniesieniu, skąd roztacza się piękna panorama Poznania:


"Ulicą" Szreniawską jednak do Szreniawy nie dojechałem, odbiłem bowiem w stronę nowego osiedla w Komornikach wzdłuż ulicy Młyńskiej i stamtąd, po znalezieniu przeprawy przez Wirenkę, wróciłem asfaltami przez Luboń do Poznania.



Wokół Zalasewa

  • DST 31.60km
  • Teren 3.00km
  • Czas 01:22
  • VAVG 23.12km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • Sprzęt Cube Analog
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 24 lipca 2011 | dodano: 24.07.2011

Z uwagi na ostatnie deszcze, nie chciałem zbytnio korzystać z leśnych ścieżek, gdyż nie jestem fanem błota. Nie lubię nawet błotnych zapasów w wykonaniu kobiet (choć może bym zmienił zdanie, gdybym takowe zobaczył kiedyś na żywo).
W każdym razie, zdecydowałem się na asfalty i pokręciłem w stronę Zalasewa i Tulców, bo dawno tam nie byłem.
Jechało się przyjemnie, choć na początku było zimno i wiatr mnie przewiewał. Wiadomo, lipiec, środek zimy!(przynajmniej w RPA i Argentynie :)



Wokół Poznania

  • DST 29.70km
  • Sprzęt Cube Analog
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 19 lipca 2011 | dodano: 24.07.2011

Wycieczka z żoną - od Starołęki, przez Dębinę, Świerczewo, Kopernika, okolice Areny, Jeżyce, aż do Starego Miasta. Pod koniec regeneracyjne ciacho w kawiarni Republika Róż na placu Kolegiackim.



Łagiewniki

  • DST 54.40km
  • Teren 15.00km
  • Czas 02:20
  • VAVG 23.31km/h
  • Sprzęt Cube Analog
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 17 lipca 2011 | dodano: 17.07.2011

I znowu udało mi się zrealizować plan. No, prawie...
Wymyśliłem sobie, że dotrę do Kiekrza i wrócę przez Morasko, korzystając z tzw. Drogi Łagiewnickiej, spinającej wieś Pawłowice z Moraskiem.
Początek miałem udany - osiągnąłem całkiem niezłe tempo. Czyszczenie i naoliwienie łańcucha oraz sprzyjający wiatr zrobiły swoje :)
Nad Jezioro Kierskie dotarłem jak burza, korzystając z asfaltowej drogi dotarłem do wsi Pawłowice na północ od Kiekrza. W trakcie trasy myślałem sobie, że niezły ze mnie rezun - gdzie chcę jechać, tam trafię. O ile wczoraj w WPN udało mi się to bez pudła (bo znam teren i miałem mapę :), to teraz tak lekko nie było. Do pomocy miałem tylko Google Maps w komórce. I dostałem pierwszą nauczkę.
Nie udało mi się skręcić w porę w ulicę Łagiewnicką, bo najprawdopodobniej jest to piaszczysta droga, niespodzianie uciekająca w bok od asfaltu w jakichś krzakach. Zagalopowawszy się więc, skręciłem w ulicę Szkolną. Ale i tej ulicy (cały czas mówimy o polnych drogach, które swoją nazwę mają głównie na mapie!) nie udało mi się utrzymać, bo na rozwidleniu odbiłem za bardzo na północ i wyjechałem koło dworca kolejowego w Złotnikach. Musiałem więc cofnąć się co nieco do skrzyżowania, gdzie ulica Łagiewnicka przekracza krajową jedenastkę. Skręciwszy w Łagiewnicką, znalazłem się na terenie poligonu w Biedrusku. Mój śmiały plan zakładał skręcenie na południe za składowiskiem odpadów Miasta Poznań (sprytnie zlokalizowanym na terenie gminy Suchy Las).
I tu dostałem drugą nauczkę.O ile wcześniej za późno skręciłem, to teraz skręciłem za wcześnie. Budząca zaufanie droga wiodła do miejsca martyrologii (monument upamiętniający pomordowanych w odwecie mieszkańców wsi Łagiewniki, którzy ujęli we wrześniu 1939 niemieckich lotników), by potem urwać się w lesie. Przez jakiś czas przedzierałem się więc przez zarośla i paprocie, by w końcu nawet kilkanaście metrów nieść rower. Ale udało się znaleźć inną drogę, która wyprowadziła mnie na zachodni skraj wysypiska, które chciałem minąć z drugiej strony. Nie przejąłem się jednak tym zbytnio, bo wąska ścieżka doprowadziła mnie do asfaltu. Tutaj dygresja: wystarczy tylko kilka kilomów wertepiastego terenu, żeby człowiek zatęsknił za asfaltem i nie chciał go opuszczać :)
Tak więc powrotną drogę pokonałem właśnie po asfalcie i betonie, a mój tyłek był o wiele bardziej wyrozumiały dla tych - umówmy się :) - niewielkich przecież ubytków w nawierzchni, muld i krawężników. Bo czymże one są wobec kolein po traktorze, zaschniętym na wzór powierzchni księżyca błocku, korzeniach oraz drodze brukowanej za króla Ćwieczka (tudzież Kajzera Wilhelma) ciosanym kamieniem polnym.
Tak czy siak, z wycieczki jestem zadowolony. Sądzę nawet, że pęd powietrza (zwłaszcza w drodze powrotnej, kiedy zaatakował mnie wmordewind), pomógł mi przetrwać najgorsze godziny dnia, mile chłodząc mnie swym powiewem.


Po drodze mijałem Rusałkę, Strzeszyn i Maltę. Wszędzie były podobne tłumy.


Droga Łagiewnicka w stronę Moraska wiedzie już przez poligon Biedrusko.


Tak wyglądała NAJLEPSZA część drogi, którą dojechałem od Łagiewnickiej do Moraska.




Do Rosnówka

  • DST 57.90km
  • Teren 20.00km
  • Czas 02:38
  • VAVG 21.99km/h
  • Sprzęt Cube Analog
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 16 lipca 2011 | dodano: 17.07.2011

Ostatnio wyznałem, że chciałem zobaczyć najdalej na zachód wysunięte rubieże WPN, czyli 3 malutkie jeziorka w okolicach Rosnówka. No i w końcu udało mi się tego dokonać. Jeziorka szczególnie malownicze nie były, choć mimo wszystko warte obejrzenia. Swoją drogą, ciekawe, czy są naturalne (na mapie wyglądają na typu rynnowego), czy antropogeniczne (świadczyć mogą o tym nazwy pobliskich osad - Glinki i Wypalanki).
Początkowo jechało mi się tak sobie, a prawdziwy kryzys miałem, kiedy przemierzałem Las Wirski (od ulicy Zespołowej w Wirach do jez. Jarosławieckiego). Droga była w lesie osłaniającym od wiatru, lekko wyboista, ale utwardzona, a ja jechałem 20 kmh i nie mogłem więcej. Czy ze mną coś nie tak? A może to coś z rowerem? Takimi pytaniami się zadręczałem, mozolnie pedałując.
W okolicach Rosnówka już było lepiej, a w drodze powrotnej od Chomęcic było już całkiem dobrze (30 kmh), a wręcz świetnie kiedy jechałem wzdłuż krajowej piątki od Komornik do węzła przy Ostatniej (32-38 kmh). Widocznie nabieram pary tylko w drodze powrotnej...

Dramatyczny apel wirskich dzieci


Wsi spokojna, wsi wesoła - skoszona łąka przed wjazdem do Lasu Wirskiego




Morasko jeszcze raz

  • DST 42.70km
  • Teren 15.00km
  • Czas 02:03
  • VAVG 20.83km/h
  • Sprzęt Cube Analog
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 14 lipca 2011 | dodano: 16.07.2011

Kontynuacja zwiedzania Moraska. Tym razem jechało mi się lepiej niż we wtorek, choć nadal szału nie było.
Wymyśliłem sobie, że po jeździe na północ wzdłuż Warty (ulicami Rubież i Nadwarciańską), okrążę Morasko od północy ulicą Poligonową. "Ulica" okazała się wyboistą polną drogą, miejscami zanikającą wśród większych skupisk trawy i błota. Jej nazwa widnieje jedynie na mapach, bo żadnej tabliczki obwieszczającej jej początek nie można uświadczyć, skręcając w nią z ulicy Radojewo.
Przy okazji - w Radojewie zobaczyłem Daewoo Tico przerobionego na samochód terenowy (podwyższone zawieszenie i duże, terenowe opony z "kudłatym" bieżnikiem). Zdjęcia nie zrobiłem, niestety, bo małe Tico przerobione w ten sposób miało naprawdę bojowy wygląd. :)



Huby Moraskie

  • DST 41.30km
  • Teren 3.00km
  • Czas 02:07
  • VAVG 19.51km/h
  • Sprzęt Cube Analog
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 12 lipca 2011 | dodano: 16.07.2011

Początkowo chciałem jechać do WPN, zwiedzić tereny w okolicach Rosnówka (3 jeziorka na skraju Parku), ale, że wyjechałem trochę późno i nie chciałem wracać po nocy. Z początku krążyłem bez celu, aż w końcu zdecydowałem się jechać na północ. Tak zwiedziłem Morasko i okolice.
Znowu ciężko mi się jechało. Dopompowałem w połowie trasy tylne koło, co nieco pomogło w osiągnięciu lepszej prędkości podróżnej, ale to nie był jedyny powód moich trudności w pedałowaniu.

Zachód słońca nad blokami na Wichrowym Wzgórzu