Irulon prowadzi tutaj blog rowerowy

Wpisy archiwalne w miesiącu

Sierpień, 2011

Dystans całkowity:242.53 km (w terenie 43.00 km; 17.73%)
Czas w ruchu:05:38
Średnia prędkość:22.55 km/h
Liczba aktywności:7
Średnio na aktywność:34.65 km i 1h 24m
Więcej statystyk

Po mieście

  • DST 26.00km
  • Sprzęt Cube Analog
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 31 sierpnia 2011 | dodano: 31.08.2011

Licznik się niestety nie naprawił w czasie kiedy rower odpoczywał po poprzedniej wycieczce. Znowu więc nie wiedziałem, z jakim tempem jadę. A było to tempo raczej spacerowe. Ale cóż - idzie na jesień, powietrze rześkie i lekko chłodnawe, zapadająca szaruga pięknie podkreśla wszystkie neony i światła, więc zamiast gnać po ciemnym lesie, pojechałem sobie "w Poznań". Powłóczyłem się po Ratajach i przez Aleję Wielkopolską dotarłem w zakątki, w których nigdy jeszcze nie byłem - okolice ulic Drzymały i Urbanowskiej, całkiem malownicze, choć może nie pierwszej świeżości.

W słuchawkach miałem Ellen Allien & Apparat "Orchestra Of Bubbles", naprawdę świetny album, dobrze współgrał z nastrojem wczorajszego wieczoru. Ellen to weteranka berlińskiej sceny techno, choć tej płyty jako techno bym nie określił. To raczej IDM (Intelligent Dance Music) lub po prostu electronica. Klasycznych beatów tam w zasadzie nie ma, jest dużo dziwnych, fajnych elektronicznych odgłosów i sampli. Ellen obsłuchałem sobie niemal 2 razy, więc na zakończenie zapuściłem sobie jeszcze najnowszego Vadera. Męczę go już od paru dni i choć z początku wrażenia miałem takie sobie, to teraz zaczynam doceniać kolejny krążek weteranów (choć tym razem nie techno, a death metalu :)




Mosina

  • DST 55.00km
  • Teren 18.00km
  • Sprzęt Cube Analog
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 28 sierpnia 2011 | dodano: 28.08.2011

No i proszę, ponad 50 km, a ja tego nie czuję. Byłbyż to pozytywny wpływ moich wpinanych pedałów? Może to być też kwestia psychologii, jadąc nie wiedziałem ile już kilometrów mam w nogach, bo ponieważ w przyrodzie musi być równowaga, kiedy cieszę się nowymi pedałami i oponami, padł mi licznik :(
Ciężko mi było bez niego na początku, tak się przyzwyczaiłem, że mogę cały czas sprawdzać dystans i prędkość. Ale w końcu zamiast się martwić licznikiem, zacząłem się cieszyć jazdą i piękną aurą. Po kilku dniach upalnej i parnej pogody, wczoraj wiatr przyniósł burzę i chłodniejsze, wczesnojesienne powietrze. Zrobiło się rześko i przyjemnie, słońce zamiast prażyć, tylko przyjemnie grzało. Kiedy majstrowałem przy liczniku próbując go wskrzesić, wiatr osadził na przednim hamulcu nić babiego lata. Widomy znak, że najpiękniejsza pora roku jest tuż tuż!
Celem mojego wyjazdu było spenetrowanie Łabędziego Szlaku Rowerowego, w którego mapkę zaopatrzyłem się podczas wizyty w pałacu w Rogalinie w ostatni weekend. Szlak ten wiedzie przez malowniczy las między Wiórkiem a Rogalinkiem, przez pewien odcinek prowadząc wzdłuż Warty.
Kiedy dojechałem do mostu, postanowiłem jeszcze zobaczyć początek innego szlaku, którego mapkę także zdobyłem w Rogalinie. Południowy szlak nadwarciański, bo o nim mowa, zaczyna się od skrzyżowania drogi wojewódzkiej Mosina - Kórnik z odnogą do Niwki. Pojechałem nim kawałek na południe, ale dość szybko odbiłem do Mosiny i wróciłem przez most, by następnie zapaść ponownie we wióreckim lesie. Korzystając z tego, że jest pocięty regularnymi przecinkami, kluczyłem trochę. Najpierw jechałem przez nasiąknięte po wczorajszym deszczu poszycie, by wyjechać na piaszczyste łachy, na których zaliczyłem pierwszą espedoglebę - zaryłem się, nie zdążyłem wypiąć i miękko klapnąłem w piasek. Całkiem przyjemnie :)
Otrzepawszy się odnalazłem asfalt i pomknąłem do domu na obiad.



Michałowo

  • DST 25.60km
  • Teren 4.00km
  • Czas 01:08
  • VAVG 22.59km/h
  • Sprzęt Cube Analog
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 27 sierpnia 2011 | dodano: 28.08.2011

Drugi wyjazd z SPD. Zupełnie dobrze - pracuję nad techniką. Kiedyś na spiningu instruktorka stwierdziła, że za bardzo daję kolana na zewnątrz. Myślałem, że marudzi, ale okazuje się, że miała rację - przy SPD ten błąd się ujawnił wyraźniej. Na szczęście łatwo go opanować, bo wpięcie wymusza lepszą pracę nóg. Po kolejnym podniesieniu siodełka mogę stwierdzić, że teraz pedałuje mi się zupełnie dobrze.
Trasa: wokół Malty, Olszak, okolice Nowej Wsi Poznańskiej, a potem Darzyńska i Michałowo. Powrót wiaduktem Franowo i koło centrum handlowego.

Miałem też napisać, jak to było z moim przeglądem w Cyklotour. W zasadzie to nic - poza tym, że czekałem długo na rower (oddałem w piątek, odebrałem w czwartek). Ale kiedy obsługa sympatyczna, więcej można wybaczyć :)
W poniedziałek mieli awarię prądu i nie mogli serwisować, a potem mieli awarię telefonu i nie mogli zadzwonić, żeby mnie powiadomić (a kiedy dzwoniłem sam, to kazali czekać aż sami zadzwonią...). Kiedy odebrałem rower, okazało się, że choć SPD zostały zamontowane, to nie było zmiany opon. Musiałem więc jeszcze chwilę poczekać.
A w tym czasie mogłem podziwiać taki oto bolid:



Ferst tajm ewer

  • DST 22.73km
  • Czas 01:03
  • VAVG 21.65km/h
  • Sprzęt Cube Analog
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 25 sierpnia 2011 | dodano: 25.08.2011

Dziś był mój pierwszy raz w SPD. W zasadzie kupiłem je, bo - jak mi się wydaje - znacząca większość osób poważniej uprawiających kolarstwo ich używa (miliony much nie mogą się mylić, prawda?). No i bardzo byłem ciekawy efektu.

Jedna jazda to raczej za mało, żeby dobrze rzecz ocenić, ale jakiejś rewelacji nie było... Nie wyglebiłem się (jeszcze), wypinam się na razie bez problemów (aczkolwiek w połowie trasy źle przykręcone mocowanie zostało mi w pedale... :).
Instynktownie też podniosłem siodełko bardziej do góry, co zdaje się jest wskazane. Poczułem też prawe kolano (to bez więzadła krzyżowego, ACL), ale raczej składam to na karb bólu mięśni, które teraz zaczęły pracować (mimo ćwiczeń, cały czas podświadomie je oszczędzam, co do końca nie jest dobre, bo nie pozwala im się w pełni odbudować).

Kiedy czekałem na rower (miałem przegląd, połączony z zamontowaniem SPD i zmianą opon) i zamiast pedałować chodziłem na siłownię, instruktor fitness postraszył mnie fatalnymi skutkami jakie w razie wypadku SPD może mieć na moje kolano. Tego akurat się aż tak bardzo nie boję, bo nie jeżdżę agresywnie i liczę, że zastosowanie maksymalnego luzu w pedałach pozwoli na szybkie wypięcie się.
A teraz siedzę i przeglądam fora internetowe. I okazuje się, że to nawet nie o ten brak wypięcia chodzi, ale o urazy jakich można się nabawić przez uporczywe pedałowanie w niekorzystny dla kolan sposób. Tutaj narażam jednakowo oba z nich, także to z ACL. Wątki dotyczące SPD są nieco schematyczne - odzywa się ktoś, komu SPD zniszczyło kolana, a potem odzywają się inni, tłumacząc - w sposób rzeczowy lub emocjonalny, że to nieprawda, że SPD są mniej zdrowe i bardziej kontuzjogenne, że winne jest niewłaściwe ustawienie... potem kontratakują kontuzjowani... bla bla. No cóż, pojeżdżę sobie, poobserwuję kolana, zawsze mogę wrócić do platform.

Dodam tylko, że nowe opony (Continental Race King 2.0) także mnie w euforię nie wprawiły. Prawda jest taka, że ich opór toczenia nie będzie niższy niż na moich, wiernych na maksa zjechanych Fast Fredach 2.25 w wersji już właściwie slick :) Dobrze się na nich jeździło, choć zakręty już musiałem brać ostrożnie. Zastanawiałem się więc, czy jednak nowych semi slicków nie kupić. Do kupna opon z większym bieżnikiem przekonała mnie jednak wieczna plaga miejskich szlaków - wszechobecne szkło, przed którą taki bieżnik powinien - teoretycznie - lepiej chronić.

Pora kończyć, przygody z serwisem Cyklotour :) opiszę w następnym wpisie.



Wokół jeziora Skrzyneckiego

  • DST 50.40km
  • Teren 16.00km
  • Czas 02:08
  • VAVG 23.62km/h
  • Sprzęt Cube Analog
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 15 sierpnia 2011 | dodano: 15.08.2011

W ciągu dnia wycieczka do Wschowy przez Przemęt. W Przemęcie piękny, przyklasztorny barokowy kościół. A we Wschowie w kościołach msze, a muzeum nagrobków zamknięte. Klops! Ale za to ratusz ładny, a samo miasto całkiem urocze.
Wieczorem pocisnąłem sobie w stronę Skrzynek i objechałem jezioro - nie planowałem tego, ale mnie jakoś zniosło na drogę serwisową wzdłuż S11 po wschodniej stronie jeziora, więc po objechaniu jego południowego krańca skręciłem do Mościenicy i pojechałem wzdłuż brzegu zachodniego. Tam znalazłem czerwony szlak, który wyniósł mnie do gruntowej arterii Kamionki - Mieczewo. Jechało się zupełnie dobrze - pogoda jesienna (skoro są transseksualiści, to pory roku mogą być też transsezonowe i latu A.D. 2011 wydaje się, że jest jesienią :p ), deszczyk trochę dopadł mnie w lasie między Skrzynkami a Kamionkami, ale nie zmokłem. Na początku jechałem, jak na mnie, ostro (avg > 25 kmh), ale gdzieś tak od Szczytników w drodze powrotnej (ok. 40 km) już spuchłem i nie udało mi się utrzymać tempa.
Słuchałem kolejno Entombed "Clandestine" (rok wydania 1991 - old school jak się patrzy), następnie Death "Symbolic" (1995) i na koniec troszkę pobratymców Entombed - Edge Of Sanity "The Spectral Sorrows" (1993). Muzyka mej nastoletniości, ech!
A wyjazd wypada zadedykować Chuckowi Schuldinerowi z Death (RIP!). Szkoda, że Go już nie ma z nami - był wirtuozem gitary, wprowadził jazzowe melodie do death metalu, a zarazem daleki był od jakiegoś ideologizowania i satanistycznych pierdół.
CHUCK SCHULDINER 1967 - 2001



Rusałka

  • DST 34.50km
  • Teren 5.00km
  • Sprzęt Cube Analog
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 14 sierpnia 2011 | dodano: 15.08.2011

Niedzielny rowerowy spacer z żoną.



Rozruch

  • DST 28.30km
  • Czas 01:19
  • VAVG 21.49km/h
  • Sprzęt Cube Analog
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 13 sierpnia 2011 | dodano: 15.08.2011

Po przerwie (spowodowanej wakacyjnym wypadem nad Bałtyk - tylko 4 dni i 3 z nich słoneczne! :) wsiadłem ponownie na rower. Było tak sobie, ale jakoś dałem radę. Pojechałem obejrzeć nowootworzoną dwupasmową Bukowską, a wracałem przez okolice lasku Marcelińskiego i rozkopane uliczki wokół stadionu.