Marzec, 2012
Dystans całkowity: | 185.61 km (w terenie 33.00 km; 17.78%) |
Czas w ruchu: | 12:13 |
Średnia prędkość: | 24.37 km/h |
Maksymalna prędkość: | 41.00 km/h |
Maks. tętno maksymalne: | 185 (98 %) |
Maks. tętno średnie: | 135 (71 %) |
Suma kalorii: | 7176 kcal |
Liczba aktywności: | 10 |
Średnio na aktywność: | 37.12 km i 1h 13m |
Więcej statystyk |
Indoor cycling
-
Aktywność Jazda na rowerze
Trening w Remplusie. Tym razem wziąłem pulsometr, ale coś po ciemku musiałem po ciemku za dużo poklikać kiedy robiłem koniec zapisu i skasowały mi się dane treningu. Ech.
Indoor cycling
-
Aktywność Jazda na rowerze
Trening w Remplusie. Zapomniałem wziąć pulsometr, więc nie bardzo jest co wpisywać. Jechało się jak zwykle fajnie. Trener (Maciej) tłumaczył ludziom, dlaczego warto zimą chodzić na "indoor" i że potem widać tego efekty. Zgłosiłem się jako przykład, żeby poprzeć jego słowa :)
Na luzie po Poznaniu
-
DST
24.11km
-
Czas
01:11
-
VAVG
20.37km/h
-
VMAX
37.00km/h
-
Temperatura
12.0°C
-
HRavg
115( 61%)
-
Kalorie 560kcal
-
Sprzęt Cube Analog
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś pogoda nieco inna niż wczoraj. Nadal słonecznie, ale bardziej zimno i wietrznie. Pomysł, żeby wziąć rękawiczki okazał się niegłupi.
Nie chciało mi się specjalnie kręcić, przejażdżka służyła bardziej wyjściu na powietrze niż jakiemuś treningowi. Postanowiłem sobie trochę pojeździć po mieście.
W efekcie mam kilka spostrzeżeń - raczej mało oryginalnych, ale co tam : ogródków na Starym Rynku jeszcze nie ma, wieża Zamku Gargamela zaczęła być widoczna i z Rynku i z placu Wolności, na szczęście jak na mój gust niespecjalnie szpeci krajobraz - może być. Ponadto przyszłe torowisko od Teatralki po Dworcowy nadal nie przypomina torowiska (jak oni chcą zdążyć przed Euro?). Grunwaldzka nadal rozkopana, rondo Nowaka-Jeziorańskiego też (jak oni... itd).
W drodze powrotnej umyłem sobie rower na stacji BP.
Trasa: dom - Malta - Termy - Śródka - JPII - Berdychowo - od mostu Rocha ścieżką do Rynku - pl. Wolności - Teatralka - Kaponiera - Grottgera - rondo Nowaka-Jeziorańskiego - Wyspiańskiego - Łukaszewicza do Hetmańskiej i do domu Kurlandzką.
Odstresowanie
-
DST
50.00km
-
Teren
15.00km
-
Czas
02:00
-
VAVG
25.00km/h
-
VMAX
41.00km/h
-
Temperatura
16.0°C
-
HRmax
165( 87%)
-
HRavg
131( 69%)
-
Kalorie 1221kcal
-
Sprzęt Cube Analog
-
Aktywność Jazda na rowerze
W pracy nie dość, że huk roboty, to jeszcze awaria. Dziś jednak wyjątkowo nie był winny nasz własny system, ale totalna padaka baz danych u poddostawcy.
Swoją drogą, ciekawa jest sytuacja humanisty w firmie IT. Analiza semantyczna wyjaśnień udzielanych przez informatyków to byłoby ciekawe zadanie. Sam, zupełnie z głowy, potrafię skonstruować całkiem informatyczne wytłumaczenie jakiegoś problemu, np. "przyczyną awarii było nieprawidłowe działania jednego z serwerów po wdrożeniu nowej wersji aplikacji; problem ustąpił po restarcie serwera". No właśnie, zawsze ten restart. Koniec końców wychodzi,że rozwiązanie problemu jest takie, jakie znają wszyscy użytkownicy okienniczego systemu klikalnego.
Skoro to jednak blog rowerowy, to wypada kilka słów o dzisiejszej wycieczce napisać. W związku z rzeczoną awarią wyjechałem później niż planowałem. Uderzyłem w rejony, które upodobałem sobie jesienią zeszłego roku, czyli tereny w trójkącie Kobylepole - Krzyżowniki - Borówiec. Jechało się całkiem przyjemnie.
W pewnym momencie zadziwiła mnie lekkość z jaką mi się jechało. "Chyba jadę z wiatrem" pomyślałem. Ale nie, po zmianie kierunku nadal jechało mi się zupełnie nieźle. Chyba jednak trening indoorowy zimą nie poszedł na marne :)
Jadąc do Krzyżowników stałem się personifikacją triumfu człowieka nad maszyną - oto siłą swoich mięśni wyprzedziłem dwa pojazdy mechaniczne. To nic, że był to po prostu ładowacz słomy i obładowany jej belami traktor.
Całość trasy poniżej. Statystyki nie są zaokrąglone: faktycznie wyszło mi 50 km z groszami i dokładnie 2h jazdy!
Za takie widoki kocham Wielkopolskę!
Indyk cycling
-
Czas
00:56
-
HRmax
185( 98%)
-
HRavg
126( 67%)
-
Kalorie 512kcal
-
Aktywność Jazda na rowerze
Oczywiście zrozumieliście grę słów? Indyk=indor=indoor. Ha ha ha. Bardzo śmieszne, bardzo śmieszne.
Dzisiaj wtorek, czyli trening z Maciejem w Remplusie. Powoli jego muzyka staje się powtarzalna, aczkolwiek ciągle dobrze pasuje do treningu i mobilizuje do wysiłku.
Mimo, że mój średni puls nie imponuje, to w trakcie jednego z interwałów udało mi się dojść do 185. A z tym endorfinami to jednak nie jest przesada, bo po każdym interwale miałem banana na twarzy, tak mi było przyjemnie.
Przed treningiem zrobiłem malutkie wyciskanko - puls na koniec serii podciągnięć na drążku doszedł momentalnie do 160... no dobra, niedługo mi się znudzi, przestanę o tym pulsie pisać.
Aus Samtern
-
DST
45.70km
-
Teren
8.00km
-
Czas
01:49
-
VAVG
25.16km/h
-
VMAX
39.70km/h
-
Temperatura
15.0°C
-
HRmax
160( 85%)
-
HRavg
130( 69%)
-
Kalorie 1094kcal
-
Sprzęt Cube Analog
-
Aktywność Jazda na rowerze
W niedzielę obyło się bez kaca, bo z soboty na niedzielę było całkiem kulturalnie. Hitem wieczoru (poza stałym jego punktem, czyli piwem) było doskonałe włoskie Pinot Grigio oraz makaron z szynką parmeńską po poprawkach. Poprawki polegały na zastąpieniu szynki parmeńskiej szynką szwarcwaldzką, a oliwy swojskim olejem rzepakowym oraz paroma łyżkami marynaty do czosnku w zalewie ("zamiast baraniny - wieprzowina, zamiast kus kus - kluski śląskie" z jakiego polskiego serialu jest ten cytat? przewidziano nagrodę!).
Tak więc w niedzielę byłem rześki, droga powrotna odbyła się bez zakłóceń. Jechało się równie przyjemnie jak w sobotę.
W Baborówku rozczuliła mnie 10-letnia chyba dziewczynka, która szła pieszo przez przejazd kolejowy. Kiedy doszła do torów stanęła jak wryta. Wychyliła głowę do przodu, uważnie rozejrzała w obie strony, a dopiero potem poszła dalej. Kolejny argument, żeby przenigdy nie przechodzić na czerwonym przy dzieciach i dawać zły przykład :)
Kiedy dojechałem na Kierskie zaczęło się to, co było do przewidzenia, czyli tłumy poznaniaków na niedzielnym spacerze. Byli rowerzyści, piesi z kijkami, pary z wózkami, byli biegacze... z całej tej plejady warto odnotować panią ok. 60 lat na wypasionym rowerze typu cruiser, faceta który były omotany zaprzęgiem, a przed nim szły dwa młode husky oraz dwie panie, które wiozły swoje pieski w koszykach przy kierownicy.
Wracałem tym razem nie wzdłuż Malty, ale przez Stary Rynek, żeby wyhaczyć jakąś knajpę na niedzielny obiad z żoną. I trafiłem bez pudła, bo w oczy mi wpadła restauracja bretońska na Wronieckiej. Ponieważ rozpocząłem akcentem kulinarnym, puentą niech też będą kulinaria, czyli pyszne galettes z mąki gryczanej (rodzaj naleśnika ze słonym nadzieniem), które potem tam zjedliśmy z żoną. Bardzo dobre, polecam wszystkim!
Przerwa nad Rusałką
Nach Samtern
-
DST
50.30km
-
Teren
10.00km
-
Czas
01:59
-
VAVG
25.36km/h
-
VMAX
40.70km/h
-
Temperatura
16.0°C
-
HRmax
160( 85%)
-
HRavg
135( 71%)
-
Kalorie 1307kcal
-
Sprzęt Cube Analog
-
Aktywność Jazda na rowerze
Zasadniczym celem wyjazdu (tzw. pretekstem) było wypicie piwa ze szwagrem w jego nowej rezydencji na skraju Szamotuł. Miało to być ostatnie piwo przed operacją... (bez paniki, chodzi tylko o wycięcie migdałków). A że prognoza pogody na weekend się sprawdziła i warunki - nie oszukujmy się - były idealne (nie za ciepło, nie za zimno, bezwietrznie i słonecznie), grzechem byłoby tłuc się na rzeczone piwo blachosmrodem.
Trasa była zaplanowana już wcześniej, udało się zrealizować niemal w pełni, a po drodze miałem tylko dwie niespodzianki. Jedną zgotowałem sobie sam, za wcześnie odbijając na Pawłowice, przez co błąkałem się chwilę po Psarskich, zanim poszedłem po rozum do głowy i dojechałem do Kiekrza, żeby tam dopiero przejechać tory kolejowe i ruszyć na Pawłowice trzymając się zielonego szlaku. Za wspomnianymi Pawłowicami czekała mnie Niespodzianka Nr 2, którą była Wina Tuska, czyli Polska W Budowie. Ta budowa to jedna z inwestycji, która nie będzie gotowa na Euro, ale dobrze, że w ogóle będzie: chodzi mianowicie północny odcinek zachodniej obwodnicy Poznania w ciągu drogi nr 11. Budowa nie jest specjalnie zaawansowana, widać dopiero nasypy i zaczątki obiektów inżynierskich, ale mimo soboty roboty trwały, musiałem przeciskać się między pracującymi walcem i koparką.
Jechało mi się całkiem dobrze, a pulsometr dopingował do wysiłku, bo przecież wypada trzymać puls przynajmniej w okolicach 120. Nie ukrywam, że mimo iż dystans nie był porażający, to czułem zmęczony, kiedy dojechałem. Zapodany przez teścia powitalny Kasztelan (1,99 zł w Lidlu :) lekko mnie ściął z nóg.
Kiedy jednak już opadłem na sofę i przyjrzałem się statystykom, muszę stwierdzić, że osiągnięta przeze mnie prędkość średnia jest - jak na mnie - bardzo przyzwoita i do tej pory na podobnym dystansie nie udało mi się jeszcze takiej osiągnąć. Faktem jest, że na trasie nie było wiatru ani przewyższeń, ale zawsze :)
Postój na Jez. Strzeszyńskim
/
Indoor cycling
-
Czas
00:50
-
HRmax
172( 91%)
-
HRavg
131( 69%)
-
Kalorie 500kcal
-
Sprzęt Cube Analog
-
Aktywność Jazda na rowerze
Skoro dziś czwartek, to wieczorem spinning.
Cały czas zastanawiam się, czy jest to kwestia dyspozycji, muzyki i trenera, czy jednak pulsometru, że w weekend rano potrafię wykręcić w 40 min średnie tętno 150, a środku tygodnia wieczorem już nie.
W weekend, w Olympie, mój puls widnieje na projektorze obok pomiarów tętna innych osób i jakoś głupio człowiekowi, jeśli jest niebieski (<65%) kiedy inni zieloni (75%-85%) lub czerwoni (>85%). Tymczasem w środku tygodnia samo patrzenie w moją Sigmę, już takiego efektu nie daje...
Tak czy siak, zawsze po treningu się lepiej czuję i chyba o to chodzi, nie?
Indoor
-
Czas
01:02
-
HRmax
182( 96%)
-
HRavg
124( 65%)
-
Kalorie 499kcal
-
Aktywność Jazda na rowerze
Skoro dziś wtorek to... trening z Maciejem w Remplusie. Ostatnio coś luźniej zaczęło być na spinningu - mimo, że siłownia jednak pełna. Tak pełna, że aż zrezygnowałem z kilku serii wyciskania, które sobie zwykle aplikowałem przed jazdą.
Dookoła Malty
-
DST
15.50km
-
Czas
00:38
-
VAVG
24.47km/h
-
Temperatura
7.0°C
-
HRavg
128( 68%)
-
Kalorie 428kcal
-
Sprzęt Cube Analog
-
Aktywność Jazda na rowerze
Już połowa marca niemal, a to dopiero (aż? :) moje drugie wyjście "outdoorowe" w tym roku. Warte odnotowania jest to, że jest to też moje pierwsze wyjście z pulsometrem zamontowanym obok licznika. Jeszcze trochę, a moja kierownica będzie miała tyle wskaźników, ile w swoim kokpicie ma samolot myśliwski :)
To oczywiście gruba przesada, ale urządzenie pomiarowe klasy RDWD mogłoby się przydać jako dodatek do licznika i pulsometru.
Co to RDWD, zapytacie? Amerykanie zwą je BSD (Babe Searching Device), Niemcy - AzEAF (Apparat zur Entdeckung Attraktive Frauen), choć ja wolę polski akronim, który bierze się z nieco dosadnej nazwy: Radar Do Wykrywania Dupeczek. Oczywiście urządzenie dopiero czeka na swojego konstruktora, ja jedynie wskazuję kierunek...
Dla porządku dodam - nie miałem za wiele czasu na trening, więc tylko zrobiłem sobie 2 rundki wokół Malty. Wiosnę już od jakiegoś czasu czuć w powietrzu, ale wiatr ciągle zimny jakiś.
Gdybym miał RDWD to pewnie by jedynie słabo zapikał w okolicach Term Maltańskich,
odbierając sygnały dochodzące z basenów, czy też - jakże kontrowersyjnych ostatnio - koedukacyjnych saun (sauen? :).