Irulon prowadzi tutaj blog rowerowy

Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2012

Dystans całkowity:436.45 km (w terenie 33.00 km; 7.56%)
Czas w ruchu:19:42
Średnia prędkość:22.15 km/h
Maksymalna prędkość:43.00 km/h
Maks. tętno maksymalne:172 (91 %)
Maks. tętno średnie:136 (72 %)
Suma kalorii:8287 kcal
Liczba aktywności:13
Średnio na aktywność:33.57 km i 1h 30m
Więcej statystyk

Wieczorne dotlenienie

  • DST 13.30km
  • Czas 00:46
  • VAVG 17.35km/h
  • Sprzęt Cube Analog
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 31 maja 2012 | dodano: 31.05.2012



Nic godnego opisania, ale odnotować trza

  • DST 24.90km
  • Czas 01:07
  • VAVG 22.30km/h
  • Sprzęt Cube Analog
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 28 maja 2012 | dodano: 31.05.2012



Wilda, Łazarz, Sołacz

  • DST 28.98km
  • Czas 01:31
  • VAVG 19.11km/h
  • HRavg 98( 52%)
  • Kalorie 360kcal
  • Sprzęt Cube Analog
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 27 maja 2012 | dodano: 27.05.2012

Zmęczony sobotnim melanżem i lekko niewyspany wybrałem się późnym popołudniem na przejażdżkę. Pierwsze 3 km pedałowałem równo, próbując się rozgrzać, licząc, że sflaczenie przejdzie. Nie przeszło :)
Więc spokojnie się pokręciłem po Wildzie (ale nie znalazłem wszystkich murali), potem po Łazarzu, by przez Grunwald, Ogrody, Rusałkę, Sołacz i wzgórze św. Wojciecha zajechać na Stary Rynek, skąd wróciłem ścieżką rowerową na Rataje.



Luźno i swobodnie

  • DST 13.00km
  • Czas 00:40
  • VAVG 19.50km/h
  • Sprzęt Cube Analog
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 24 maja 2012 | dodano: 27.05.2012

Zupełnie rekreacyjnie, bez kasku, pulsometru i w bawełnianej bluzie zamiast odzieży specjalistycznej. Przyjemny przejazd na spotkanie z żoną, a potem rundka wokół Malty. Zimny wiatr pewnie w innych okolicznościach bym przeklinał, ale przy tej prędkości i stroju przyjemnie mnie chłodził i orzeźwiał.



Wieczornie

  • DST 41.30km
  • Teren 8.00km
  • Czas 01:57
  • VAVG 21.18km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • HRmax 160( 85%)
  • HRavg 105( 55%)
  • Kalorie 703kcal
  • Sprzęt Cube Analog
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 22 maja 2012 | dodano: 22.05.2012

Najpierw z żoną do miasta do aptek (w jednej ja miałem receptę do zrealizowania, w drugiej żona - tacy z nas rozproszeni lekomani), a potem w miasto. To "w miasto", skończyło się w Lasku Marcelińskim, gdzie spotkałem Josipa, który przegonił mnie dwukrotnie po "fajnym singlu" (Josipie, tylko z Tobą takie jeżdżę... i nie bez przyjemności, choć samemu się nie chce :).
Potem wróciliśmy sobie Bukowską, Roosevelta i Dworcową.
Thanks for the ride, buddy! :)



Na myjnię

  • DST 6.50km
  • Czas 00:16
  • VAVG 24.38km/h
  • Sprzęt Cube Analog
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 20 maja 2012 | dodano: 22.05.2012

Nawet w niedzielę o 8 rano ktoś korzystał z myjni przy stacji BP koło ronda Żegrze! Ale akurat jedno stanowisko było wolne, więc udało mi się sprawnie opłukać mój welocyped. I to był kres mojej rowerowej aktywności w niedzielę, bo sobotnia wycieczka (mimo, że fajna przecież) jakaś taka na siłę była, noga jakoś nie podawała.



Półpętla północno-zachodnio poznańska

  • DST 95.20km
  • Teren 20.00km
  • Czas 04:16
  • VAVG 22.31km/h
  • VMAX 43.00km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • HRmax 170( 90%)
  • HRavg 124( 65%)
  • Kalorie 2350kcal
  • Sprzęt Cube Analog
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 19 maja 2012 | dodano: 22.05.2012

Ostatnią dłuższą wycieczkę weekendową kończyłem jadąc przez nadwarciańskie chęchy na wysokości Naramowic i Wilczego Młyna, więc tym razem postanowiłem tam zacząć. Pojechałem więc sobie obrzeżem Malty i ul. Świętego Michała na most Lecha, a przejechawszy go, skręciłem w prawo, by skrajem Wilczego Młyna wjechać w chęchy. Przejechałem pod imponującym mi ciągle wiaduktem kolejowej obwodnicy Poznania (tak się teraz na tę kolej narzeka, ale przecież obwodnicę sobie wcześniej zbudowała ta ona kolej...), zagłębiłem się w las i dalej pomknąłem już szlakiem nadwarciańskim do Biedruska. Szlakiem tym nie jeździłem przedtem dalej niż do Radojewa, więc dla mnie był to dziewiczy przejazd do Biedruska po tej stronie Warty.
W Biedrusku chwilę pobłądziłem, ale skonsultowawszy się z Google Maps w moim wiernym Monciaku, wybrałem drogę przez poligon do Chludowa. Droga z betonowych płyt wywiodła mnie z lasu na otwartą przestrzeń lasostepu,

gdzie wśród chaszczy zalegają pancerne wraki, takie jak ten poniżej.

Już zacząłem się martwić, czy aby nie odbiłem za bardzo na północ, kiedy oczom mym ukazało się Chludowo, gdzie po krótkim namyśle wybrałem drogę do Soboty (kierunek jedynie słuszny, bo 19 maja to był właśnie ten dzień!).
Po drodze w Golęczewie oglądam nieco podupadłe przykłady wiejskich chałup, z szachulcowymi fasadami i podcieniami. Może nie są to podcieniowe domy, które można podziwiać na Żuławach, ale i tak bardzo malownicze i jakieś takie nietypowe dla polskiej wsi. Może to koloniści niemieccy je budowali?
Za Sobotą była Rokietnica. W Rokietnicy zdecydowałem się na konsumpcję Snickersa w niezbyt estetycznych okolicznościach tej ciągle trochę zapuszczonej, a gminnej przecież wsi. To fakt, że nie jest położona tak korzystnie jak Tarnowo Podgórne, przez jej teren nie przebiega żadna droga krajowa, ale mimo wszystko... Po drodze mijam kościół, w nim była msza pogrzebowa mojego kolegi z liceum. Oszczędzę tutaj wspomnień, sam ze wstydem stwierdzam, że nie pamiętam już jak miał na imię. To przykre, jak pamięć jest krucha.
Z Rokietnicy przez Napachanie i Sady uderzam do Lusowa, by stamtąd spróbować jeszcze spenetrować niebieski szlak, który jak się okazało wiedzie południowym skrajem jeziora Lusowskiego i który wyprowadził mnie do Lusówka. Jeszcze przed Lusówkiem zacząłem odczuwać kryzys, a kiedy odbiłem na południe do Sierosławia dostałem wmordewinda. Ale pocieszyłem się, że teraz wracam już i nie kombinuję, a to mi dodało sił. Powrót był już całkowicie asfaltem przez Skórzewo, Grunwald, Os. Kopernika i Hetmańską. Wracając chciałem zahaczyć o myjnię, by przemyć, a potem nasmarować mojego skrzypiącego Cube'a, ale nie chciało mi się czekać w kolejce.



Wiatr wieje, zimno jest

  • DST 43.83km
  • Teren 2.00km
  • Czas 01:54
  • VAVG 23.07km/h
  • HRavg 112( 59%)
  • Kalorie 854kcal
  • Sprzęt Cube Analog
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 16 maja 2012 | dodano: 18.05.2012

Zimno! Niby słońce świeci, ale wiatr zimny wieje. Tętno nie to co trzeba niestety, człowiek się nie rozgrzewa.
Pojechałem sobie do miasta, odwiedzić nowy deptak (Wrocławska), zobaczyć zamek Gargamela, tfu, Przemysła, obejrzeć nowe tory przy pl. Wolności. A potem jakoś tak wyszło, że przez Teatralkę i Mickiewicza wjechałem na Bukowską i nią pojechałem do Wysogotowa i dalej, by potem skręcić do Skórzewa i przez Fabianowo i Luboń wrócić.

Das Gargamel Schloss in Posen



Dookoła Poznania

  • DST 48.05km
  • Czas 02:03
  • VAVG 23.44km/h
  • HRavg 119( 63%)
  • Kalorie 1149kcal
  • Sprzęt Cube Analog
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 13 maja 2012 | dodano: 14.05.2012

Było pochmurno, dość zimno jak na maj i zapowiadało się na deszcz, ale i tak wyszedłem na rower :)
Z początku włóczyłem się po Poznaniu (Wilda, Łazarz, Grunwald potem Przybyszewskiego i Bukowska), by następnie przebić w lasy nad Rusałką i zrobić pętlę północnymi rubieżami miasta i wrócić wzdłuż nadwarciańskich chęchów. Zmoczyło mnie trochę, ale mżawka była znośna i przy końcu wycieczki zdążyłem wyschnąć. Rozpadało się za to mocniej jakieś kilkanaście minut po moim powrocie, więc tym razem mi się udało :)



Zdążyć przed burzą

  • DST 31.99km
  • Teren 2.00km
  • Czas 01:16
  • VAVG 25.26km/h
  • VMAX 40.00km/h
  • HRmax 172( 91%)
  • HRavg 136( 72%)
  • Kalorie 891kcal
  • Sprzęt Cube Analog
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 11 maja 2012 | dodano: 14.05.2012

Zamiast tradycyjnego piwa w piątkowy wieczór zapodałem sobie krótki wypad. Ale do piwa mnie jednak ciągnęło, bo przez miasto przebiłem się do Lasku Marcelińskiego, gdzie tradycyjnie libacji z kolegami oddaje się mój bliski krewny (brat, znaczy się). Dojechałem, znalazłem brata i jego kompanów, pogadałem chwilę (komary rypały), by na widok pierwszej błyskawicy czmychnąć do domu. Czmychanie, mimo że bardzo intensywne pod koniec(40 kmh i 170 HR) w miarę jak burza była coraz bliżej, nie uchroniło mnie przed lekkim zmoknięciem, bo rozpadało się na dobre, kiedy podjeżdżałem pod dom.