Styczeń, 2013
Dystans całkowity: | 52.90 km (w terenie 3.00 km; 5.67%) |
Czas w ruchu: | 02:23 |
Średnia prędkość: | 22.20 km/h |
Maks. tętno maksymalne: | 185 (98 %) |
Maks. tętno średnie: | 153 (81 %) |
Suma kalorii: | 2228 kcal |
Liczba aktywności: | 1 |
Średnio na aktywność: | 52.90 km i 2h 23m |
Więcej statystyk |
Indoor cycling
-
Aktywność Jazda na rowerze
W Remplusie. Tradycyjny, niekomfortowy tłok w szatni, ale tradycyjnie bardzo dobry trening z Maciejem.
Indoor cycling
-
HRmax
169( 89%)
-
HRavg
144( 76%)
-
Kalorie 562kcal
-
Aktywność Jazda na rowerze
Olymp. Trening jak trening :)
Indoor cycling
-
HRmax
173( 92%)
-
HRavg
138( 73%)
-
Kalorie 486kcal
-
Aktywność Jazda na rowerze
Ciekawy trening Low End Endurance z Zetą, w Olympie.
Przez cały trening mocno pilnowała nas, żeby nie przekraczać wskazanych na dany etap treningu %HR (65%, 75%, 80%). Trzymanie tętna w ryzach było czasem wyzwaniem - a to się za mocno pedałowało, przekraczając wyznaczony poziom, a to puls spadał zbyt nisko i trzeba było odzyskiwać utracony poziom przyspieszając lub dokładając więcej na koło.
Ciekawe było też to, że po raz pierwszy w Olympie jechałem przy wszystkich rowerach zajętych, sam zajmując jeden z ostatnich.
Młody też był i choć nie robił wszystkich zmian, to pedałował dłużej niż ja, bo zaczął od półgodzinnego startera, który ja opuściłem.
Indoor cycling
-
HRmax
185( 98%)
-
HRavg
153( 81%)
-
Kalorie 673kcal
-
Aktywność Jazda na rowerze
Ponownie Olymp, tym razem samotnie, bo brat dołączył po spinningu i odbyliśmy razem trening na maszynach.
Fajnie się jechało, natomiast miała miejsce sytuacja dla mnie symptomatyczna. Otóż monitoring tętna w Olympie odbywa się za pomocą pulsometrów, których pomiar na bieżąco wyświetlany jest z laptopa połączonego z laptopem. Przed rozpoczęciem pomiaru konieczne jest połączenie numeru pulsometru z profilem użytkownika. Prowadzący robią to nie przerywając projekcji, więc można podejrzeć parametry ćwiczących. Otóż na zajęcia jako jedna z ostatnich weszła dziewczyna o sylwetce, która wzbudziła moją sympatię. Z ciekawością więc zerknąłem na jej profil. 96 kg przy 177 cm! Takie parametry to absolutny triumf kobiecości, pod warunkiem, że komórki lipidowe odkładają się we właściwych miejscach :)
Indoor cycling
-
HRmax
167( 88%)
-
HRavg
141( 75%)
-
Kalorie 507kcal
-
Aktywność Jazda na rowerze
W Olympie, Low End Endurance, po raz pierwszy dołączył mój młodszy brat. Nie do końca dał radę, ale nie od razu Rzym zbudowano, pierwsze śliwki robaczywki itd itp.
Mi się w każdym razie jechało przyzwoicie.
Noworocznie. Kierunek: Kierskie
-
DST
52.90km
-
Teren
3.00km
-
Czas
02:23
-
VAVG
22.20km/h
-
Temperatura
5.0°C
-
Sprzęt Cube Analog
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wracając do domu z sylwestrowej imprezy, zastanawiałem się, czy zapodać sobie piwko (ok. 3 zł, jakieś 15 min), czy rower (bezpłatnie, jeśli nie liczyć spalonych kalorii, czas: jakieś 1-2h). Rower wygrał, co być może oznacza, że alkoholizm o jakim wspomina mi czasem żona, jeszcze tak zupełnie mną nie zawładnął.
Wyjechałem po 14, nie miałem więc zbyt dużo czasu. Dousznie zapodałem sobie prezent gwiazdkowy, czyli najnowszą płytę Dead Can Dance ("Anastasis"). W czasie między utworami Anabasis, a Return Of The She-King dojechałem w dobrym tempie do Lasku Marcelińskiego. W Lasku lekkie błoto na ścieżkach i całkiem sporo spacerowiczów. Na tyle sporo, że miałem kłopot z wysikaniem się (zwłaszcza, że bezlistne drzewa nie dawały takiej intymnej ochrony, jakiej bym oczekiwał). Ale w końcu udało się. Przy okazji zrobiłem fotkę - Lasek Marceliński wygląda na niej jak, nie przymierzając, Mroczna Puszcza (Mirkwood)*.
Po krótkiej technicznej przerwie, której powód podałem powyżej, zmieniłem radykalnie nastrój, zapodając sobie dysk drugi z dwupłytowej "XXV" grupy Wejder (pisownia fonetyczna, album do nabycia w dobrych sklepach muzycznych oraz online). Mając w uszach gitarowy jazgot zniekształcony szumem wiatru, dojechałem via Bukowska, Przeźmierowo, Baranowo i Chyby nad jezioro Kierskie. Tutaj ponownie się zatrzymałem, wysyłając do żony smsa z przesłaniem "don't panic" (bo zmierzchać już zaczynało mocno, a moja lepsza połowa, przed telewizorem i pod kocykiem, mogłaby zacząć się martwić). Zmieniłem muzykę na The Nefilim "Zoon" (to jednak musi być dobra płyta, skoro ostatnio na każdym wyjeździe jej słucham). Słysząc w słuchawkach charakterystyczny wokal McCoya uspokoiłem się nieco, a łydki moje dostały tzw. pałeru. Ruszyłem wschodnim brzegiem jeziora na południe, mijając po drodze punkt widokowy na skarpie oraz podziwiając miły niebieskawy poblask jaki z toni jeziora wydobywały ostatnie promienie słońca**. Przystanek zrobiłem sobie dopiero, żeby ufocić "łabędzią zatokę".
Co tu dużo mówić - po tym postoju stwierdziłem, że pora na mnie, depnąłem więc i Słupską, wzdłuż Dąbrowskiego, a następnie Polską i Bukowską dotarłem do centrum i ominąwszy skrajem Jeżyc rozbabraną Kaponierę, przejechałem Teatralkę i przy Collegium Minus niczym "silent killer" wjechałem znienacka w zadowoloną z siebie grupkę młodzieży, stąpającą radośnie po ścieżce rowerowej. Dziewczęta pisnęły, a jeden z chłopaków krzyknął "tu jest ścieżka rowerowa!". Nic dodać, nic ująć. Rozstąpili się przede mną, zrozumieli swój błąd, już więcej dreptać po trasach rowerowych mam nadzieję nie będą. A i ofiar w ludziach nie było.
Przez plac Wolności dotarłem na Stary Rynek, skąd ścieżką rowerową przez most Rocha i wzdłuż tramwajowej trasy kórnickiej dotarłem do domu. Po drodze miałem moment słabości, podjechałem zatankować na Statoil. Ale w lodówce nie mieli Tyskiego Klasycznego, kolejny raz więc udało mi się wygrać z nałogiem.
* przy tej okazji, polecam film Hobbit. Szału nie ma, ale warto.
** G.G. Kay "Ostatnie promienie słońca". Polecam wszystkim to sympatyczne i nastrojowe czytadło, utrzymane w tonacji powieści historycznej (Wyspy Brytyjskie IX w., Normanowie, Celtowie i Anglosasi), ale w oprawie lekko fantastycznej (Anglowie to Anglicyni, Normanowie to Erlingowie, Celtowie to Cyngaelowie itd). Nie pamiętam dokładnie o co tam chodziło, ale pamiętam, że mi się podobało. Stoi na półce, więc może przeczytam znowu?