Luty, 2013
Dystans całkowity: | 52.20 km (w terenie 8.00 km; 15.33%) |
Czas w ruchu: | 02:46 |
Średnia prędkość: | 18.87 km/h |
Maks. tętno maksymalne: | 177 (94 %) |
Maks. tętno średnie: | 145 (77 %) |
Suma kalorii: | 985 kcal |
Liczba aktywności: | 2 |
Średnio na aktywność: | 26.10 km i 1h 23m |
Więcej statystyk |
Wejście na Czarną Górę
-
Aktywność Jazda na rowerze
Po wejściu na Śnieżnik w dniu poprzednim, wejście na Czarną Górę, jako krótsze, miało być "lajtowe" (to cytat z kolegi-prowodyra wycieczki). Niestety!
Z piątku na sobotę i w samą sobotę padał drobny, acz uporczywy śnieg. W przeciwieństwie do nieco bardziej uczęszczanego szlaku na Śnieżnik, ścieżka na Czarną nie była niemal w ogóle przetarta. Za wyjątkiem krótkich odcinków wzdłuż dróg, musieliśmy szukać szlaku idąc od drzewa do drzewa, zgodnie z namalowanymi na nich oznakowaniami, a czasem wg GPS.
Dość szybko okazało się, że to ja mam najlepszą kondycję, w związku z czym szedłem z przodu, robiąc rakietami ślad, którym podążała reszta wycieczki.
Skoro pochwaliłem się kondycją, muszę się przyznać, że w paru momentach miałem chwile zwątpienia, a wówczas to inni, zmieniając mnie na czele, podrywali nas do dalszego wysiłku.
I tak zresztą zrezygnowaliśmy z jednego z wejść szlakiem pod górę, w zamian wybierając drogę do nadajnika telewizyjnego. Tam okazało się, że droga kończy się płotem i bramą, a żeby dojść do szlaku, musieliśmy się przebijać przez świerkowy zagajnik, po GPS szukając szlaku. Szlak w końcu znaleźliśmy, choć samo jego szukanie było dość emocjonujące z tego względu, że nie będąc doświadczonym Sybirakiem tudzież innym Eskimosem, nie potrafiłem po wyglądzie śniegu poznać, w którym miejscu zapadnę się w zaspę po pas, a w którym tylko po łydkę.
Do szlaku więc dotarliśmy, do szczytu dzielił nas dystans "tylko" 300m. Ja zapadłem się po pas i mocno zwątpiłem. Wówczas to koledzy zaczęli mnie zmieniać (o ile dobrze pamiętam wszyscy po kolei! korporacyjny trener byłby dumny z tim-łorku). Tym sposobem mozolnie weszliśmy na szczyt. Po dojściu tam, wśród śniegu na ziemi, śniegu w powietrzu i mroźnego wiatru, wyglądaliśmy mniej więcej tak:
Ale nie był to koniec naszych zmagań. Czekało nas szukanie wyciągu, którym chcieliśmy zjechać do czekającego nas w Siennej autokaru. Niestety! Śnieżny wiatr i pochmurna pogoda znacznie ograniczyły widoczność, w efekcie czego zeszliśmy szlakiem za daleko, do Przełęczy Pod Jaworową Kopą.
Zdecydowaliśmy się wrócić po śladach, tylko, że ich w większej części już nie było. Zostały zawiane przez wiatr i padający śnieg. A wracaliśmy po nich po niespełna 10 minutach! Daje to pewne wyobrażenie o warunkach w jakich przyszło nam wędrować. Na szczęście, zdobywszy Czarną Górę po raz drugi, znaleźliśmy już zejście do wyciągu. Tam czekała nas miła niespodzianka - nikt nie przewidział, że można nim jechać tylko w dół, więc przejazd mieliśmy za darmo.
Na czekający na nas autokar się nieco spóźniliśmy, ale co tam, warto było :)
Zdobycie Śnieżnika
-
Aktywność Jazda na rowerze
To wprawdzie nie wycieczka rowerowa, ale zdobycie Śnieżnika zimą warto odnotować. Wyprawa została zorganizowana przy okazji firmowej integracji. Większość uczestników, pojechała z Międyzgórza (gdzie nocowaliśmy) na narty na Czarną Górę, jednak najtwardsi, w tym ja :p, poszli zdobyć najwyższy szczyt w okolicy. Troskliwy organizator zapewnił nam przewodnika z GOPR, który sprawnie pomykał nartach skitourowych (pierwszy raz takie widziałem, ale ja z nartami mam rzadko do czynienia). Myśmy szli za nim, od pewnego momentu już używając rakiet. Ja założyłem je jako pierwszy i kiedy przy podejściu do schroniska zapadłem się po kolana, z tyłu odezwały się głosy "łeee, nie działają". Jednak osoba, która szła po mnie bez rakiet zapadła się już po pas. Czyli jednak, coś one, prawda, dają... :)
Hardkor przy podejściu zaczął się na samym szczycie - dopadł nas mroźny wiatr i śnieg, naprawdę było nieźle. Dla mnie, który nie zdobywa co roku ośmiotysięczników, były to najbardziej ekstremalne warunki górskie jakich doświadczyłem. Oczywiście nie groziły nam lawiny, odmrożenia, wygłodzenie i wyziębienie, co nie zmienia faktu, że radość z podejścia była :)
Warto rakiety zimą założyć!
A tak kończą Ci, co nie założą :)
Schronisko "Na Śnieżniku" (nie jest samym szczycie, co warto zaznaczyć)
Choinki :)
Indoor cycling
-
HRmax
177( 94%)
-
HRavg
145( 77%)
-
Kalorie 532kcal
-
Aktywność Jazda na rowerze
W niedzielę po Poznaniu
-
DST
36.00km
-
Teren
2.00km
-
Czas
01:56
-
VAVG
18.62km/h
-
Aktywność Jazda na rowerze
Po Poznaniu, jeszcze przed atakiem zimy, który nastąpił w miniony weekend. Wtedy było chłodnawo, ale sucho. Przez Wildę i Świerczewo dotarłem na Grunwald i Os. Kopernika, by stamtąd przez Lasek Marceliński, Bułgarską i Bukowską wrócić na Rataje. Na Świerczewie po raz pierwszy przejechałem koło fortu IX o nazwie "Bruenneck", a przy Jeleniogórskiej odkryłem budynek gospodarczy wykonany z elementów wielkiej płyty, z jakiej zrobiony jest mój blok. Teraz, po termodernizacji, ozdobne kwadraciki zostały przykryte ociepleniem, a tam widać je nadal w pełnej krasie! Prawda, że piękne? ;)
idzie luty, podkuj buty
-
DST
16.20km
-
Teren
6.00km
-
Czas
00:50
-
VAVG
19.44km/h
-
Temperatura
-1.0°C
-
Sprzęt Cube Analog
-
Aktywność Jazda na rowerze
No, może nie tak do końca z tymi butami. W Poznaniu lekko poniżej zera, sucho i bez śniegu, jak na panującą porę roku - warunki wprost idealne do jazdy na rowerze. Choć w obawie przed przeziębieniem (ach, człowiek już nie taki zahartowany), starałem się nie zdyszeć i łykać powietrze nosem, a nie ustami.
Indoor cycling
-
HRmax
162( 86%)
-
HRavg
141( 75%)
-
Kalorie 453kcal
-
Aktywność Jazda na rowerze
W Olympie. Jakoś takoś średnio się jechało... ale dojechało.