Irulon prowadzi tutaj blog rowerowy

Do Puszczy Zielonki

  • DST 58.50km
  • Teren 20.00km
  • Czas 02:28
  • VAVG 23.72km/h
  • VMAX 45.90km/h
  • Temperatura 27.0°C
  • HRmax 175( 93%)
  • HRavg 141( 75%)
  • Kalorie 1722kcal
  • Sprzęt Cube Analog
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 8 lipca 2012 | dodano: 09.07.2012

Wyjeżdżając w trasę, której część miała być w tzw. terenie, trochę się obawiałem błota, w końcu lipiec mamy deszczowy. I faktycznie, potężne kałużyska zajmowały niekiedy całą szerokość leśnych duktów w Puszczy Zielonce. Ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło - dzięki wilgotnej ziemi, inne fragmenty trasy, które w trakcie suszy przypominają piaskownicę, teraz były przejezdne. Doświadczenia z Zielonki zniechęciły mnie jednak do powrotu do Poznania lewobrzeżnym szlakiem rowerowym, wiodącym częściowo przez zakałużony zapewne liściasty las. Wybrałem asfalt.
Puszcza Zielonka to teren przeze mnie mniej spenetrowany niż WPN, w Pławnie i Kamińsku chyba nawet jeszcze nie byłem. A i do Dąbrówki Kościelnej wypadałoby kiedyś wpaść... Ale to "inną razą".



Po kąpieli

  • DST 7.84km
  • Czas 00:25
  • VAVG 18.82km/h
  • Sprzęt Cube Analog
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 7 lipca 2012 | dodano: 07.07.2012

Krótki przejazd po kąpieli w Termach. W zasadzie tylko do rodziców podlać kwiaty i z powrotem.



Kwiatki

  • DST 8.40km
  • Sprzęt Cube Analog
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 2 lipca 2012 | dodano: 07.07.2012

Przejazd z żoną w celu podlania kwiatów w domu rodziców.



Wycieczka po kwiatkach

  • DST 28.60km
  • Czas 01:10
  • VAVG 24.51km/h
  • Sprzęt Cube Analog
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 2 lipca 2012 | dodano: 07.07.2012

Po wizycie podlewniczej wybrałem się jeszcze na przejażdżkę po Starołęce, Minikowie, Krzesinach, Szczepankowie i Kobylim Polu.



Indoor cycling

  • HRmax 180( 95%)
  • HRavg 153( 81%)
  • Kalorie 598kcal
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 26 czerwca 2012 | dodano: 27.06.2012

W taką pogodę to mi się nie chciało kręcić na powietrzu, więc udałem się do klubu Olymp na Smoluchowskiego. Prowadząca zajęcia, znana jako Zeta, może i cicho mówi podczas zajęć, ale wycisk daje niezły. Wyszedłem z naprawdę dobrym samopoczuciem z tego treningu.



Wyjazd przedmeczowy

  • DST 31.00km
  • Czas 01:20
  • VAVG 23.25km/h
  • VMAX 39.00km/h
  • HRmax 152( 80%)
  • HRavg 110( 58%)
  • Kalorie 526kcal
  • Sprzęt Cube Analog
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 23 czerwca 2012 | dodano: 24.06.2012

Trochę tu i tam, samymi asfaltami.



Na jarmark i na myjkę

  • DST 16.00km
  • Sprzęt Cube Analog
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 19 czerwca 2012 | dodano: 20.06.2012

Wypad z żoną - najpierw przez Maltę na jarmark świętojański (w tym roku wyjątkowo w starym korycie Warty) i Stary Rynek, a w drodze powrotnej na myjkę przy stacji BP koło Ronda Żegrze.
Na jarmarku nabyłem ukochane przeze mnie ostatnio specjały: bałkańskie warzywne pasty (lutica i lutenica rule!) i grillowane warzywa w zalewie.
Po powrocie skalibrowałem też licznik - po zmianie opon z 2.125 na 2.0 zapomniałem zmienić ustawienia, więc wszystkie wyniki w ostatnim czasie mam zawyżone (wychodzi ok. 5 km więcej na przejechane 100 km). Niechcący stałem się oszustem i muszę z tym żyć, wpisów od czasu wymiany opon korygować nie będę...



Śrem i Zaniemyśl

  • DST 113.00km
  • Teren 40.00km
  • Czas 04:52
  • VAVG 23.22km/h
  • VMAX 60.00km/h
  • HRmax 177( 94%)
  • HRavg 140( 74%)
  • Kalorie 3383kcal
  • Sprzęt Cube Analog
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 17 czerwca 2012 | dodano: 17.06.2012

W pamiętną sobotę, ale przed meczem PL-CZ, zadzwonił do mnie Josip, proponując wycieczkę do Zaniemyśla. Zgodziłem się, choć byłem już pod wpływem (bo właśnie skończyłem spływ kajakowy, a wiadomo, że po spływie następuje wpływ).
W przeciwieństwie do polskiej drużyny piłkarskiej, w sobotę dobrze rozłożyłem siły i wpływ w-trakcie-spływowy, po-spływowy i w-trakcie-meczowy nie spowodował spadku formy na drugi dzień.
I punkt 11 wyjechałem po Josipa, który dalej poprowadził mnie wymyśloną przez siebie trasą. Do Śremu nie obfitowała ona w niespodzianki, wiodąc przez Dolną Wildę, Świerczewo, Luboń do Wirów, na następnie na Jarosławieckie i Góreckie, potem podjazdem z boku na Osową (tutaj osiągnąłem max HR, Josip oczywiście czekał na mnie już na górze, kiedy dojechałem zasapany). Na zjeździe z Osowej osiągnąłem Vmax, a w sklepie na końcu zjazdu zrobiliśmy sobie pierwszy popas. Szczuplutki Josip zjadł drożdżówę, po której by mnie chyba zemdliło. Ale ja mam własne zapasy energii w postaci tkanki tłuszczowej, której temu dróżdżówkożercy brakuje.
Z Mosiny pomknęliśmy szlakiem niebieskim, który do Krajkowa prowadził asfaltem, by następnie odbić na południe po polnej drodze, która w lesie zamieniła się wręcz w autostradę, szeroką, przyjemną drogę po mocno ubitym piasku. Droga ta zresztą wkrótce zmieniła się w asfaltową, by poprzez Górę (gdzie stoi imponujący, nadający na całą Wielkopolskę maszt radiowy) i Psarskie doprowadzić nas do Śremu. W Śremie nastąpił kolejny popas przy InterMarche. Po popasie ruszyliśmy dalej, ale dopadła mnie fizjologia. Miejsce na załatwienie potrzeby wybrałem dość nieszczęśliwie, przy obelisku upamiętniającym żydowski cmentarz. Musiałem więc oddalić się kawałek, by nie zbezcześcić dawnego kirkutu. Pewnie martwym Żydom to by nie robiło różnicy, ale mi robiło. Gdyby nie Hitler i II w.ś. pewnie dorastał bym z jakimś Mosze i Ickiem, a może nawet randkował z Rywką lub Szoszką. Choć nie mieliby oni łatwego życia w naszym pięknym kraju. Ale zostawmy te dywagacje, bo w trakcie kiedy sobie tak rozmyślałem, zdążyliśmy przemknąć przez Mechlin i Dąbrowę, by zapaść w lasy za Grodzewem, gdzie wjechaliśmy na szlak rowerowy prowadzący z łęgów nadwarciańskich. Wcześniej zrezygnowaliśmy z wjechania nań, obawiając się błota i kałuż po sobotnich burzach i wichurze. Ich skutki widzieliśmy zresztą gdzieniegdzie przez całą trasę, w postaci połamanych drzewek, urwanych gałęzi oraz wielkich kałuż.
Szlak wyprowadził nas nad jezioro Raczyńskie i asfaltową drogę prowadzącą wzdłuż jeziora na północ. Po drodze mijaliśmy rezydencje naszych lokalnych bogaczy. Po przekroczeniu drogi wojewódzkiej 432 ponownie zapadliśmy w lasy i pogubiliśmy się nieco, po zamiast wjechać na przesmyk między jeziorami Łękno i Jeziory Małe, wyjechaliśmy w Łęknie i to koło szkoły, w której niegdyś spędziłem wakacje na obozie integracyjnym. To było 17 lat temu, ech.
Ale nic to, latka lecą, ale jechać trzeba. Nieco skonfundowany Josip wyprowadził nas z powrotem nad jezioro, na moment znowu zbłądziliśmy i konfuzja zmieniła się w irytację. Ale na szczęście szybko wjechaliśmy na właściwą drogę, która była w zasadzie wąską ścieżką dla wędkarzy, prowadzącą przez bagnisty i malowniczy przesmyk. Potem były już przyjemny leśny dukt, który doprowadził nas do afaltowej drogi przy jeziorze Bnińskim, od której były zjazdy od ośrodków wypoczynkowych w Błażejewku. Tutaj Josip dał kolejny popis, nieźle mnie odstawiając. Proponował co prawda jechanie na kole, ale kiedy go doszedłem, miałem niecałe 30kmh i 170 BMP i się nie utrzymałem. Powodem tak wysokiego tętna był dość niemiły wmordewind. Wichura to może nie była, ale jechać było ciężko. Choć po zejściu do 160 BMP dałem radę trzymać 25 kmh i całkiem byłem z siebie zadowolony - noga podawała, a przecież nie każdy musi być cyborgiem :)
Josip czekał na mnie w Bninie i stamtąd poprowadził dalej gruntową drogą po zachodniej stronie jeziora Kórnickiego, a następnie, po przecięciu drogi 434, czerwonym szlakiem do Kamionek, skąd przez Szczytniki, Koninko (tam znajduje się centrum logistyczne Shimano, co warto zauważyć...) i Jaryszki dotarliśmy do wiaduktu nad S11, gdzie się pożegnaliśmy. Ja Tarnowską i Ostrowską wróciłem do domu, a Josip pojechał nieco inną drogą, przez Garaszewo.
Podsumowując - udana wycieczka, bardzo przyzwoite tempo przy konkretnym tętnie, dzięki dobremu, motywującemu towarzystwu. I co ciekawe, ja miałem też swój motywujący wpływ, jeśli wierzyć Josipowi. To miłe :)
Na koniec muszę zauważyć, że przy okazji porównywania przejechanej odległości mojej z Josipową, zorientowałem się, że mój licznik niestety nieco zawyża ilość przejechanych kilometrów, stąd wskazania z dzisiejszej wycieczki zmniejszyłem o 5 km.



Dania - Portugalia 2:3

  • DST 32.50km
  • Teren 15.00km
  • Czas 01:25
  • VAVG 22.94km/h
  • HRavg 115( 61%)
  • Kalorie 670kcal
  • Sprzęt Cube Analog
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 13 czerwca 2012 | dodano: 13.06.2012

No i masz! Służba, nie drużba, na rower wyjść trzeba. A do tego do połowy pierwszej części meczu jakiejś rewelacji nie było. Więc sobie "wyszłem" na rower.
Pokręciłem sobie spokojnie w regularnym tempie po okolicach Kobylego Pola, Swarzędza, Gowarzewa i Garbów, kontrolując przebieg meczu przez komórkę.
I co się okazało? No co?! Oczywiście, "nabardziej dramatyczny mecz na Euro!", grzmi gazeta.pl. No, ale co się przewietrzyłem to moje...



Z Szamotuł przez Objezierze

  • DST 53.80km
  • Teren 18.00km
  • Czas 02:20
  • VAVG 23.06km/h
  • HRavg 120( 63%)
  • Kalorie 1183kcal
  • Sprzęt Cube Analog
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 10 czerwca 2012 | dodano: 10.06.2012

Kolejny udany wieczór w Szamotułach - dobre towarzystwo, dobry kebab, dobre wino i w dodatku Dania zagrała na nosie tym pomarańczowym superstarom (nazwiska nie grają, jak mawiał śp. trener Górski!). W drodze powrotnej szwagier odprowadził mnie kawałek, pokazując fajną drogę do miejscowości Objezierze. Po drodze były ze 2 lub 3 podjazdy, niezbyt wymagające, ale zawsze to miłe urozmaicenie. Sama droga na przemian gruntowa (ale niezbyt wyboista) lub mało uczęszczany asfalt. A na horyzoncie piękne wielkopolskie krajobrazy - łagodne morenowe wzniesienia, na nich pola uprawne, szpalery drzew, a czasem zwarty las. Nie zabrakło też sadzawki z wściekle kumkającymi żabami (choć wczoraj mijałem jeszcze głośniejszy staw w Żydowie). Rozstaliśmy się we wsi Nieczajna, skąd pomknąłem niemal w linii prostej na południe, dojeżdżając dość szybko do Pawłowic, by potem przez Kiekrz, Strzeszyn, Sołacz, wzg. Św. Wojciecha itd dotrzeć do centrum miasta.
Na rynku roiło się od kolorowych Chorwatów i Irlandczyków. Dość sympatycznie to wyglądało. Mniej sympatycznie za to wyglądała dawna pętla na Lecha, która przestała być pętlą. Ruch tramwajowym przez GTR został wczoraj przywrócony, ale linia na Franowo nadal nieczynna, a przystanek i ścieżki na Lecha są w stanie półsurowym. Niezbyt pięknie to wygląda - tyle czasu to robili, a nawet z kostką brukową nie mogli zdążyć przed otwarciem trasy (i to otwarciem tego, co już było). Ech.