Czerwiec, 2011
Dystans całkowity: | 205.55 km (w terenie 22.00 km; 10.70%) |
Czas w ruchu: | 07:26 |
Średnia prędkość: | 22.14 km/h |
Liczba aktywności: | 7 |
Średnio na aktywność: | 29.36 km i 1h 29m |
Więcej statystyk |
Malta i Antoninek
-
DST
21.14km
-
Czas
00:55
-
VAVG
23.06km/h
-
Sprzęt Cube Analog
-
Aktywność Jazda na rowerze
Rozruch po dniu wczorajszym (pobudka 4:30, powrót do domu 23:30..).
2 rundki wokół Malty, powrót przez Czekalskie, Antoninek i Olszak.
Z Łężeczek
-
DST
41.00km
-
Czas
01:39
-
VAVG
24.85km/h
-
Aktywność Jazda na rowerze
Powrót z Łężeczek, nieco dłuższą trasą, dookoła jeziora Chrzypskiego. Tym razem nie było wiatru, a ja znalazłem się w dość nietypowej dla siebie roli - nadawałem tempo.
Kefir
-
DST
6.00km
-
Sprzęt Cube Analog
-
Aktywność Jazda na rowerze
Do sklepu w Łężeczkach w sobotni poranek. Po kefir, bułki i herbatę - bo po piwo poszliśmy później pieszo :)
Po drodze punkt widokowy z pomnikiem grzyba postawionym o północy 01.01.2001, co czyni go pierwszym pomnikiem w trzecim tysiącleciu. Widok naprawdę wart chwili kontemplacji!
A poniżej kilka nastrojowych zdjęć zrobionych wieczorem.
Gdybym poczekał dłużej, mógłbym uchwycić swojską scenę. Oto rybak wprawnym ruchem sięga na dno łodzi, chwyta coś, przechyla do ust, by po niespełna kilku sekundach wrócić do cierpliwego czuwania przy wędce :)
Do Łężeczek
-
DST
35.00km
-
Teren
7.00km
-
Aktywność Jazda na rowerze
Przejażdżka ze szwagrem do Łężeczek nad jeziorem Chrzypskim w Sierakowskim Parku Krajobrazowym. Trasa malownicza - najpierw płaskie tereny rolnicze, poprzecinane szpalerami drzew, a potem początek pojezierza: łagodne pagórki morenowe i iskrzące w słońcu tafle jezior. A do tego naprawdę pięknie wkomponowana w krajobraz nieczynna już linia kolejowa do Międzychodu. Pruska robota - trasa ta wiedzie częściowo nasypem, częściowo w wykopie, zupełnie jak linia do Wolsztyna, wzdłuż której jechałem ostatnio w okolicach Szreniawy.
Jechało się przyjemnie, mimo uporczywego wmordewindu. Trasa wiodła asfaltami, choć ostatni odcinek dał nam nieco w kość - traumę po przebyciu iście saharyjskich piasków na leśnym dukcie między Kikowem i Chrzypskiem Małym musieliśmy ugasić piwem w przytulnym barze nad jeziorem.
Plecy szwagra
Moja ucieszona twarz
Szwendam się
-
DST
23.20km
-
Czas
01:06
-
VAVG
21.09km/h
-
Temperatura
18.0°C
-
Sprzęt Cube Analog
-
Aktywność Jazda na rowerze
Po powrocie z delegacji do W-wy (ależ tam parno było), wyszedłem sobie na rower. Niespecjalnie mi się chciało, więc poszwendałem się trochę i wróciłem do domu.
Temperatura poniżej 20 stopni, ależ wytchnienie po niedawnych upałach!
Więc miazmatów dziś nie było, dupeczek też nie (no, może parę...).
Wdychając asfaltowo-betonowe miazmaty
-
DST
31.10km
-
Czas
01:33
-
VAVG
20.06km/h
-
Sprzęt Cube Analog
-
Aktywność Jazda na rowerze
Zmęczony piątkowym, a następnie sobotnim wieczorem zdecydowałem się "wyjść na miasto", ale w innym znaczeniu tego słowa.
Owiany delikatnym wieczornym wiaterkiem, z ambientem w słuchawkach, jechałem przez moje miasto, a ono w ten ciepły niedzielny wieczór parowało żarem, w którym prażyło się od rana. I zapach, który wówczas wydziela, wcale nie jest wstrętny. Betonowo-asfaltowy opar łagodzony jest zapachem rozsianych tu i ówdzie parków i skwerków. Czasem może czuć spalinę, albo psie gówno, ale to tylko dodaje mu uroku :)
Szreniawa
-
DST
48.11km
-
Teren
15.00km
-
Czas
02:13
-
VAVG
21.70km/h
-
Sprzęt Cube Analog
-
Aktywność Jazda na rowerze
Moim marzeniem jest obudzić się kiedyś rześkim we wczesny sobotni poranek i pocisnąć konkretnie od bladego świtu do południa, a przez resztę dnia zasłużenie (przynajmniej jeśli chodzi o spalanie kalorii...) się byczyć. Ale tym razem się nie udało! Wyjechałem dopiero ok. 10.
Zainspirowany niedawną trasą Josipa, chciałem sprawdzić, gdzież jest ta wieża widokowa w Szreniawie, a przy okazji przejechać się po dłuższej przerwie nadwarciańską trasą Luboń - Puszczykówko.
Zaczęło się przyjemnie, słońce grzało, ale wietrzyk chłodził, nie czuło się upału, tak jak później popołudniu. Bez problemów przejechałem znaną do znudzenia trasę: Kurlandzka - Obodrzycka (nareszcie równa, bo drogowcy wylali nowy asfalt) - Forteczna - most kolejowy na Starołęce - Dębina i wzdłuż Dolnej Wildy do Lubonia. W Luboniu odbija się w lewo, by ulicami 3 Maja i Rzeczną dotrzeć nad Wartę. Kiedy tak się jedzie, warto zwrócić uwagę na wąskie łaty świeższego asfaltu, ślad po budowie kanalizacji sanitarnej. Swego czasu składałem (z dobrym skutkiem) wnioski o pożyczkę z WFOŚiGW na tę inwestycję :)
Trasa wzdłuż Warty jest bardziej niż zwykle zapiaszczona, co składam na karb nie tylko suchej aury w ostatnich tygodniach, ale także wczesnowiosennych powodzi - Warta musiała nieść wtedy dużo mułu, bo piaszczystych łach jest więcej niż zwykle. Ale da się jechać, mimo wszystko. Po drodze mija się powstający kompleks niskich bloków Warta Park. Ciekawi mnie bardzo, w kontekście wspomnianych powodzi, czy znajdą się nabywcy tych mieszkań. Jak dla mnie, garaże i piwnice będą na bank mniej lub bardziej zalewane co jakiś czas.
Po przecięciu ul. Romana Maya, szlak rowerowy wiedzie wzdłuż stawu o uroczej nazwie Kocie Doły. Jest to chyba jakieś starorzecze Warty, ale ja się nie znam...
Tak czy siak, po minięciu Kocich Dołów wjeżdża się do lasu, stanowiącego niejako forpocztę kompleksów leśnych Wielkopolskiego Parku Narodowego. Szlak po drodze mija dawne stanowisko promowe, by potem prowadzić wzdłuż meandrującej Warty. Warta nie jest królową polskich rzek, ale potrafi być malownicza. Zarówno, kiedy jest szeroko rozlana pod Rogalinkiem i Śremem, jak i wtedy, kiedy meandruje między skarpami, tak jak na odcinku w okolicach Wiórka i Puszczykówka właśnie. Podziwianie widoków nie przychodzi bezboleśnie, bo tyłek ma się wytrzęsiony na rozlicznych wykrotach. Na piaszczystych nadrzecznych skarpach króluje bowiem sosna, rzucająca pod koła szyszki i wystawiająca korzenie. A że ścieżka to - jak mawiają fachowcy - singiel (single track), to ominąć ich nie sposób. Ale ten kto lubi, tak jak ja, zapach igliwia i żywicy, potrafi sosnom to wybaczyć :)
Dzięki rekonesansowi Josipa wiedziałem, że oba mostki na dopływach Warty są przejezdne i bez problemu dojechałem do Puszczykówka, gdzie odbiłem w stronę stacji kolejowej, by następnie zawrócić nieco na północ i po krótkiej jeździe drogą rowerową wzdłuż drogi nr 430 odbić w stronę Wirów. Tu znowu zaczęło być malowniczo za sprawą rzeczki Wirenki, która spływa do Warty dolinką o dość stromych zboczach. Od strony drogi są na nich ciekawie wkomponowane w zbocza domy jednorodzinne, po drugiej stronie widać łąki i biegnące po nich słupy wysokiego napięcia.
Po drodze przejeżdża się pod biegnącymi nasypem torami na trasie do Wolsztyna, które potem (as if by magic :) biegną wykopem, który - po tym jak odbiłem z Wir w kierunku Szreniawy, wziąłem za dolinę Wirenki. Polna droga, łącząca Wiry ze Szreniawą, wiedzie po morenowym wyniesieniu. W południowym słońcu, przy bezchmurnym niemal niebie, widać było z niego majaczący w dali Poznań, a konkretnie jego tzw. skyline. Z łatwością można dostrzec stadion, PFC i Andersię, punktowiec Uniwersytetu Ekonomicznego, a na pierwszym planie Osiedle Kopernika (koniec świata, wiatr zawraca, słońce znika...). Mój Samsung Monte ze swoimi 3,2 milionami pikseli nie dał niestety rady oddać głębi tego widoku. A szkoda.
Rzeczoną polną drogą dojechałem do budowanego osiedla domków jednorodzinnych w pobliżu torów kolejowych, które w międzyczasie znowu zaczęły znowu prowadzić po niewysokim nasypie. Za nimi zobaczyłem wieżę widokową. Uznawszy to za spełnienie celu wycieczki (bo wchodzić i tak nie miałem zamiaru), odbiłem w stronę Komornik, by następnie asfaltem (wzdłuż drogi nr 5, a potem przez Świerczewo i Dębiec) wrócić do domu.
Podsumowując: fajna wycieczka, a pełne słońce pomogło wydobyć piękno podpoznańskiego krajobrazu. I nawet zdygany specjalnie nie byłem po powrocie, spokojnie dałem radę parę bronków wieczorem w Szamotułach zrobić :)
Malownicza Warta
Starorzecze
Linia wysokiego napięcia w okolicach Szreniawy